Maciej Szmatiuk: Za mało agresji

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

[tag=566]Górnik Łęczna[/tag] zabrał się za odrabianie strat po słabym starcie sezonu i awansował na 4. miejsce w tabeli. Mimo wszystko zielono-czarni wciąż muszą pracować nad swoją grą.

Pokonanie GKS-u Katowice kosztowało łęczyńską drużynę sporo trudno. Goście od 35. minuty grali w osłabieniu, a jednak dłużej utrzymywali się przy piłce i ambitnie dążyli do zmiany wyniku. - Wszystko było po naszej myśli w drugiej połowie, bo w pierwszej katowiczanie mieli za dużo luzu i doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Nawet były momenty, gdzie po stracie bramkarza również potrafili grać w piłkę. My byliśmy na boisku, przesuwaliśmy się w strefach, ale było za mało agresji w naszej grze - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl analizuje Maciej Szmatiuk.

Goście stwarzali duże zagrożenie za sprawą stałych fragmentów gry. Po jednym z rzutów wolnych pasywnie zachowali się obrońcy Górnika i Przemysław Pitry o centymetry chybił celu. - Rywale bardzo mądrze nas przyblokowali i tak to wyglądało, że my tylko stoimy. Nie da się ukryć, gdyby lepiej to wykończyli, gdyby ktoś szybciej doszedł do piłki, to mielibyśmy remis i trzeba byłoby od nowa gonić, ale tak się nie stało. My też mieliśmy swoje szanse. Można było zrobić więcej, ale jest dobrze - ocenia doświadczony defensor.

Szmatiuk nie tylko dobrze dyrygował defensywą łęczyńskiego zespołu, ale również włączał się do akcji ofensywnych. Zdarzało się, że odważnie ruszał do ataku i w polu karnym rywali obsługiwał kolegów podaniami. - Skoro widzę, że daleko nie mam, a mogę się przebiec to pobiegnę. Przecież to tylko sto metrów - uśmiecha się były piłkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)