Tuż po końcowym gwizdku sędziego podopieczny trenera Radosława Mroczkowskiego nie chciał jednoznacznie wypowiadać się na temat sytuacji z doliczonego czasu gry, kiedy to Jagiellonia rzutem na taśmę wyrównała po strzale głową Mateusza Piątkowskiego. Wydaje się, że bramkarz Widzewa mógł zachować się lepiej przy dośrodkowaniu w pole karne. - Nie wiem czy to jest mój błąd. Piłka była na wysokości metra po dośrodkowaniu z 16 metrów. Ale wy (dziennikarze - przyp. red.) zawsze macie swoje zdanie, najlepiej widzicie każdą sytuację. Nie będę dlatego z wami dyskutował. Czasem mam wrażenie, że jesteśmy na zupełnie innych meczach. Idziecie z prądem i krytykujecie, mimo, że wiadomo, że Widzew jest w trudnej sytuacji i nieważne, kto będzie bronił zawsze będzie ciężko - powiedział w rozmowie z dziennikarzami Maciej Mielcarz. - Mówię o całokształcie oczywiście. Powinniście to jako dziennikarze zrozumieć i trochę nam pomóc, a nie tylko robić jazdy. Wszyscy wiedzą, że Widzew znajduje się w takim miejscu a nie innym - kontynuował.
Po chwili jednak bramkarz Widzewa odniósł się do straconej bramki, która zabrała jego zespołowi 2 punkty. - Muszę zobaczyć powtórkę tej sytuacji, bo na żywo można gadać różne głupoty. Myślałem, że Patryk Stępiński był faulowany w naszym polu karnym, ale patrząc po decyzji sędziego wygląda na to, że nie - skomentował golkiper czerwono-biało-czerwonych.
Do zwycięstwa w sobotnim meczu nad Jagiellonią nie wystarczyło prowadzenie 1:0 przy przewadze jednego zawodnika. Co zawiodło? - Trzeba się bardziej kolegów zapytać dlaczego tak się stało. Na boisku wystąpiło trzech debiutantów. Każdy mówi w innym języku. Łatwo nie było. Brakowało nam bramki na 2:0. Wtedy byłoby po meczu, a tak Jagiellonia cały czas miała nadzieję, że może wyrównać, bo miała kontakt i to jej się udało - odpowiedział Mielcarz.
W defensywie łodzian po raz kolejny nastąpiły zmiany. Po raz pierwszy w ekstraklasie zagrała dwójka stoperów Kevin Lafrance i Jonathan de Amo. Zdaniem Mielcarza, postawa obu zawodników daje nadzieje na przyszłe kolejki. - Kevin wnosi dużo spokoju, natomiast Perez dobrze skacze do głowy. Mieliśmy mało czasu na przygotowanie się w okresie letnim. Stoperzy mówili w dwóch językach, ale myślę, że dzisiejsza defensywa dobrze wyglądała. Niestety skończyło się wynikiem 1:1 i nie można mówić, że wszystko było ok. Czeka nas sporo pracy, bo zgranie się nie przychodzi tak szybko jak pstryknięcie palcami - zakończył kapitan Widzewa.