- Jeżeli nie wygramy z Czarnogórą, to zapomnijmy o mistrzostwach świata. Zadanie nie jest łatwe, ale nie urządza nas nic poza trzema punktami. Wtedy pojawi się jeszcze cień szansy na wyjazd do Brazylii. Oczywiście, żeby cel został wypełniony, musiałby mieć miejsce spory zbieg okoliczności - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jan Żurek.
Doświadczony szkoleniowiec uważa, że końcówka eliminacji wcale nie musi być dla nas tak zła jak wskazywałby na to terminarz. - Wiadomo, że zwycięstwa na wyjeździe z Ukrainą czy Anglią byłyby niewiarygodnym sukcesem, ale realnie patrząc, nie jest to takie niemożliwe. Przecież kiedyś - gdy osiągaliśmy najlepsze wyniki w historii polskiego futbolu - też nie byliśmy faworytami, a jednak potrafiliśmy odpalić. Liczę, że teraz będzie podobnie. Pewne jest jedno: te dwa spotkania pokażą siłę i wartość naszej kadry. Przekonamy się też, czy nadal dysponujemy tylko kilkoma indywidualnościami, czy mamy wreszcie solidny kolektyw.
Niedawno podopieczni Waldemara Fornalika pokonali w meczu towarzyskim dużo wyżej notowaną Danię (3:2). Czy to może ich natchnąć do dobrej gry także w potyczkach o stawkę? - Wygrywać trzeba wszystkie spotkania, również sparingi. Podobnie jest zresztą w piłce ligowej. Jeśli w meczach kontrolnych gra jest dobra, to później często ma to przełożenie na pojedynki o punkty. Od strony mentalnej zwycięstwo z Duńczykami powinno nas wzmocnić. To przecież solidny zespół, który liczy się w Europie i na świecie. Jeśli w starciu z Czarnogórą znów wypadniemy korzystnie, to będzie można powiedzieć, że zaczyna się dziać coś pozytywnego - nie kryje Żurek.
Aktualnie Czarnogórcy są liderami grupy H. Czy utrzymają 1. miejsce do końca eliminacji? - Wydaje mi się, że nie. Zresztą oni w meczu z nami nie będą mieć żadnego komfortu. Remis ich nie urządza, bo później mają jeszcze wyjazdową potyczkę z Anglią. By Czarnogóra miała realną szansę na wygranie grupy, musiałaby w piątek triumfować w Warszawie - stwierdził były szkoleniowiec m. in. Górnika Zabrze, Ruchu Chorzów i GKS Katowice.
Duże zaskoczenie wśród obserwatorów wzbudziło powołanie do kadry Pawła Brożka. Jak ten ruch ocenia Żurek? - Nie spodziewałem się tego, nawet mimo kontuzji Arkadiusza Milika i Artura Sobiecha. Brożek ma szczęście, bo po powrocie do Polski zdobył dopiero jednego gola. Dlaczego Waldemar Fornalik postawił akurat na niego? Nie chcę gdybać, życzę mu jak najlepiej. Niech da dobrą zmianę, strzeli bramkę i wszystkich zachwyci. Pytanie tylko czy zagra z Czarnogórą choć przez minutę. Paweł trafił do reprezentacji w trybie awaryjnym, a wiadomo, że zawodnicy powoływani w taki sposób zazwyczaj grzeją ławę.
Doświadczony szkoleniowiec preferował innego kandydata. - Być może szansę powinien dostać Marek Saganowski. Jest wprawdzie zaawansowany wiekowo, ale gdybyśmy mieli patrzeć tylko na obecną formę, to z pewnością zasłużył na powołanie - zakończył Żurek.