Biało-czerwoni po 10 minutach prowadzili w Malmoe 1:0, ale już na przerwę schodzili, przegrywając 1:2, a po zmianie stron Szwedzi zadali trzeci cios i polska młodzieżówka poniosła pierwszą porażkę w eliminacjach mistrzostw Europy.
- To spotkanie bardzo dobrze się dla nas zaczęło, bo zdobyliśmy bramkę z elementu, który planowaliśmy, czyli po stałym fragmencie gry w ofensywie. Później niestety zabrakło nam konsekwencji w grze, szczególnie po stracie piłki i nadzialiśmy się na kontry Szwedów. Można powiedzieć, że zginęliśmy od własnej broni z meczu z Turcją. Długo utrzymywaliśmy się przy piłce, ale tylko pozornie kontrolowaliśmy grę, bo Szwedzi groźnie nas kontrowali - ocenia Dorna.
Selekcjoner nie mógł skorzystać w tym spotkaniu z Dominika Furmana, Arkadiusza Milika, Bartosza Bereszyńskiego, Pawła Wszołka czy Piotra Zielińskiego. - Zabrakło nam konsekwencji, ale też można powiedzieć, że doświadczenia - czterech zawodników w pionie boiska to byli zawodnicy, którzy nie brali w poprzednim meczu - mówi.
Najsłabszą formacją polskiej drużyny w Malmoe była defensywa. Słabe zawody zaliczyli Adam Pazio i Rafał Janicki. - Nie traktujemy gry obronnej jako gry tych czterech zawodników w bloku, tylko jako grę wszystkich zawodników i o tym należałoby powiedzieć więcej. Wszyscy muszą angażować się w grę obronną po stracie piłki. Sytuacje Szwedów wynikały ze straty piłki daleko od naszej bramki. Nabieramy doświadczenia. W trakcie eliminacji żal punktów, ale na pewno wyciągniemy z tego wnioski - kończy Dorna.