Gdy na początku czerwca Łukasz Piszczek poddał się zabiegowi, prognozowano, że będzie gotowy do gry w październiku albo listopadzie. Chociaż wszystko przebiegło po myśli zawodnika i sztabu medycznego Borussii Dortmund, powrót 28-latka został mocno odłożony w czasie.
- Dokonanie dokładnej prognozy co do tego, kiedy będę mógł znów występować, jest praktycznie niemożliwe. Moim celem jest, aby najpóźniej w trakcie przygotowań do rundy wiosennej zacząć trenować z zespołem na pełnych obrotach. Z drugiej jednak strony po tak poważnej kontuzji nie ma sensu wywieranie nadmiernej presji - tłumaczy Piszczek w rozmowie z Bildem.
- Odczuwam teraz wprawdzie lekki ból, ale na pewno czuję się znacznie lepiej niż przed operacją, więc jestem zadowolony. W tym tygodniu rozpoczynam lekki trening biegowy, a zatem wszystko stopniowo idzie ku lepszemu - zdradza "Piszczu".
Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.
Pod nieobecność reprezentanta Polski zespół Juergena Kloppa radzi sobie świetnie, ponieważ wygrał wszystkie sześć dotychczasowych meczów o stawkę. Piszczka zastępuje Kevin Grosskreutz i, choć nie jest tak błyskotliwy jak starszy kolega, nie zawodzi. - Kevin jest naszą wielofunkcyjną bronią i potrafi grać na wielu pozycjach. Uważam, że spisuje się dobrze. Gdyby było inaczej, nie mielibyśmy teraz 12 punktów - chwali Niemca.
- Co może osiągnąć w tym sezonie Borussia? Rozegraliśmy zbyt mało spotkań, aby snuć odważne plany, ale z pewnością optymizmem napawa fakt, że tak dobrze wyszliśmy z bloków startowych i jesteśmy niepokonani - przyznaje Piszczek.