Szkoleniowiec Śląska Wrocław po meczu w Gliwicach otrzymał karę za swoje zachowanie i przez dwa spotkania ligowe nie będzie mógł zasiadać na ławce rezerwowych. Teraz przed WKS-em ważne spotkanie ligowe z Lechem Poznań. - Lech tak samo jak i my ma zdrowotne problemy. To bardzo ważny mecz po tej przerwie. W ostatnim spotkaniu w Gliwicach straciliśmy dwa punkty. Zrobimy wszystko, aby w sobotę wynik był dla nas korzystny - skomentował opiekun brązowych medalistów mistrzostw Polski.
- Dla każdego trenera największą karą jest brak możliwości bycia na ławce podczas meczu, kiedy nie można pomóc swojej drużynie. Możemy dyskutować, czy dwa mecze zawieszenia, które dostałem za słowa wypowiedziane w Gliwicach, to adekwatną kara. Muszę ją zaakceptować, ale oczekiwałem, że nie będzie aż tak dotkliwa. Dla mnie, jako trenera, to bardzo bolesne - zaznaczył szkoleniowiec.
Stanislav Levy martwi się też sytuacją kadrową swojej ekipy. Problem jest zwłaszcza jeżeli chodzi o lewą stronę boiska. - Nasza sytuacja jest dramatyczna. Nie mamy Patejuka, Spahicia, Soboty. Damy jednak 11 zawodników do podstawowego składu i będziemy walczyć - zaznaczył trener.
We Wrocławiu rozważają też, aby na lewej pomocy wystawić nominalnego obrońcę, Dudu Paraibę. - Mamy kilka możliwości, tak jak podczas spotkania z Piastem, gdy na lewej pomocy zagrał Dudu, choć oczywiście wiemy, że to nie jest jego optymalna pozycja. Ostateczną decyzję w sprawie składu podejmiemy po ostatnim treningu. Teraz pewne jest, że w meczowej osiemnastce znajdzie się przynajmniej dwóch młodych graczy - wyjaśnił trener.
Opiekun Śląska stara się nie analizować skomplikowanej sytuacji pomiędzy właścicielami Śląska Wrocław. - Jestem pracownikiem Śląska i to oczywiste, że śledzę informacje dotyczące spraw organizacyjnych klubu. Mogę jednak wypowiadać się jedynie na tematy, na które mam realny wpływ. Dla każdego z nas byłoby najlepiej, gdyby sytuacja właścicielska klubu wyjaśniła się jak najszybciej - podsumował trener.