- To była środa wieczór, około 21.15. Stałem z grupą znajomych przy recepcji. Wtedy z hotelowego baru wyszła grupa osiłków. Moi koledzy krzyknęli do mnie: "Jacek, zabieraj się stąd, bo zaraz zrobi się tu bardzo gorąco". Ale nie zdążyłem. Tamci doskoczyli i zaczęła się przepychanka. Przepchnęli mnie do kuchni, przez moment rzeczywiście wyglądało to niebezpiecznie - opisuje całą sytuację, w rozmowie z Super Expressem, Jacek Bąk.
Doświadczony obrońca Austrii, a przy tym wielokrotny reprezentant Polski przyznaje, że miał obawy czy napastnicy nie mają przy sobie niebezpiecznych narzędzi: - Byle czego się nie boję, ale w tej sytuacji zdążyłem się zastanowić, czy aby ci debile nie mają noża. Wiadomo przecież, że to typy zdolne do wszystkiego. Na szczęście oblali mnie tylko sokiem, a na ratunek w końcu pośpieszyli ochroniarze, którzy przepędzili napastników. Tyle że trochę za późno. Uważam, że taki hotel jak Sheraton powinien jednak lepiej dbać o swoich gości.