Matusiak nie jest do końca zadowolony ze swoich zagranicznych wojaży po Europie. - Nie będę nikomu oczu mydlił i czarował, że w Palermo, a potem w Heerenveen było ekstra. Gdybym dobrze grał i strzelał bramki, to nikt by mnie do Polski nie puścił. W pewnym sensie to moja porażka, ale jakieś jasne strony mimo wszystko staram się dostrzec. Czegoś się tam nauczyłem, trenowałem dzień w dzień ze świetnymi zawodnikami - powiedział w rozmowie z Rzeczpospolitą Matusiak.
Ulubieniec trenera GKS Bełchatów Oresta Lenczyka ma nie tylko pretensje o taki stan rzeczy do innych, ale także do siebie. - Może jestem za słaby, może nie dano mi szansy, zwłaszcza we Włoszech. Pretensje do siebie mam przede wszystkim o niepowodzenie w Heerenveen, bo Palermo to trochę inna historia. We Włoszech zabił mnie ciężki trening. Byłem ospały, wolny, przygotowany do gry dużo gorzej niż wtedy, gdy grałem w Bełchatowie. W Holandii odzyskałem formę, wprawdzie nie grałem w pierwszym składzie, ale czułem, że tam chcą na mnie stawiać.
Przebiegu negocjacji z Białą Gwiazdą był bardzo szybki, a wręcz ekspresowy. - W ogóle nie było negocjacji. Dyrektor Jacek Bednarz zaproponował warunki i w trzy minuty było po sprawie. Pieniądze naprawdę były na dalekim planie. Ja tu przyjechałem się odbudować, odzyskać pewność siebie.
Plany zawodnika na najbliższe miesiące to awans z Wisłą do Champions League. - Wisła to wielki klub, czeka na awans do LM od lat i na niego zasługuje. Po to są obecne transfery. Do Krakowa przychodzą piłkarze młodzi, ale już z doświadczeniem. Gdy są ambicje, chęci, a do tego umiejętności, to wcześniej czy później musi się udać - dodał.