Robert Lewandowski: Wierzyliśmy do końca

Przed meczem z Austrią Wiedeń część dziennikarzy zaczęła wyliczać Robertowi Lewandowskiemu niewykorzystane sytuacje z poprzednich trzech spotkań. Napastnik Lecha Poznań oraz trener Franciszek Smuda nie robili z tego problemu. "Lewy" zapowiedział, że strzeli gola w czwartkowym pojedynku z wiedeńczykami. Mimo iż zagrał na nietypowej dla siebie pozycji, dotrzymał słowa i zdobył bramkę w dogrywce.

Robert Lewandowski po przyjściu do poznańskiego klubu ze Znicza Pruszków od razu zaczął strzelać bramki. Pod wrażeniem jego gry byli wszyscy, bo 20-letni piłkarz regularnie i z olbrzymią łatwością zdobywał gole. Gdy w ostatnich spotkaniach raził nieskutecznością od razu problem był wyolbrzymiany. Spokój zachowywał jednak trener Franciszek Smuda, a także Lewandowskim. - Jeszcze zacznie strzelać - mówił "Franz", a sam zainteresowany dodawał: - Strzelę gola Austrii.

Drugi mecz z rzędu 20-letni piłkarz został wystawiony jako boczny pomocnik. Tym razem biegał po lewej stronie boiska. - Zawsze byłem typowym napastnikiem, ale trzeba radzić sobie na każdej pozycji. Wystąpiłem na niej dopiero drugi raz i jest to dla mnie nowość. Z meczu na mecz zbieram doświadczenie i jest coraz lepiej - mówi Lewandowski, który miał przez to mniej sytuacji strzeleckich. - Nie mogłem zostawać w ataku, bo musiałem myśleć również o obronie. Najważniejsze jednak, że w ogóle gram.

Spotkanie z Austrią Wiedeń było bardzo dramatyczne, ale ostatecznie zakończyło się sukcesem Kolejorza, który bramkę na wagę awansu zdobył w doliczonym czasie drugiej części dogrywki. - Wygrana po bramce w ostatnich sekundach dogrywki daje jeszcze większą radość - twierdzi lechita.

Lewandowski podwyższył w dogrywce prowadzenie na 3:1, ale odpowiedź gości była natychmiastowa i Krzysztof Kotorowski musiał wyjmować piłkę z siatki. Wynik 3:2 dawał awans Austrii. Gdy niektórzy tracili już nadzieję w ostatnich sekundach Lech przeprowadził akcję, po której padł gol dający awans do fazy grupowej. - Wierzyliśmy do końca, że uda nam się dopiąć swego. Brakowało już sił, ale wiara i doping kibiców spowodowały, że warto było grać do końca - opowiada Lewandowski. - Byliśmy lepszą drużyną. Jakbyśmy wykorzystali wszystkie sytuacje, to wygralibyśmy dużo wyżej.

Mecz z Austrią zepchnął na drugi plan nawet prestiżowe spotkanie z Legią, do którego dojdzie w niedzielę. Lechici na pewno będą odczuwali w tym pojedynku wyczerpujące 120 minut meczu z wiedeńczykami. - Szkoda, że doszło do dogrywki, ale taka jest piłka. Trzeba było trochę zdrowia na boisku zostawić - dodaje "Lewy". - Musimy się nauczyć szybko odpoczywać. Gramy co trzy dni i jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Do niedzieli powinni dojść do siebie.

W czwartek na trybunach zasiadło około 24 tysięcy kibiców, którzy stworzyli niesamowitą atmosferę. Fani Kolejorza od początku do samego końca wierzyli, że poznaniacy zdołają awansować do fazy grupowej. - Atmosfera była fantastyczna. W takich spotkaniach, przy takim dopingu, warto grać. Cały czas słyszeliśmy doping kibiców. Byli fantastyczni, ale my też nie zawiedliśmy - chwali postawę fanów Kolejorza Lewandowski.

Napastnik, a ostatnio pomocnik, Lecha nie ma jeszcze wymarzonych drużyn, z którymi chciałby się zmierzyć w fazie grupowej. - Nie myśleliśmy jeszcze o tym. Wiem, że mogą to być atrakcyjni rywale z czego się cieszę, bo zbierzemy doświadczenie - zakończył Robert Lewandowski.

Źródło artykułu: