GKS Katowice w zaległym meczu 7. kolejki I ligi pewnie pokonał Arkę Gdynia 2:0 (0:0), a kilka świetnych interwencji zaliczył w tym meczu wracający do katowickiej bramki po pauzie za czerwoną kartkę obejrzaną w Łęcznej Łukasz Budziłek.
Młody bramkarz drużyny z Bukowej po meczu i tak zebrał burę od trenera Kazimierza Moskala. Przy wyniku bezbramkowym, w pierwszej połowie meczu postanowił bowiem... we własnym polu karnym wdać się w drybling z napastnikiem gdynian, Arkadiuszem Aleksandrem.
Snajper Arki atakował bramkarza GieKSy niczym rozwścieczony byk, a ten z gracją toreadora dwukrotnie go ośmieszył i wybił piłkę poza pole karne. W tej corridzie byk nie ucierpiał, ale trener katowickiej drużyny już tak. Krótko po wybiciu futbolówki przez Budziłka Moskal podbiegł bowiem do linii bocznej i wykrzyczał 22-latkowi co o jego zachowaniu myśli.
- Widziałem, że gotowało się na ławce. Ale co, trzeba trochę dodać kolorytu tej lidze - śmieje się Budziłek. - Zabawiłem się i na pewno jeszcze raz zbiorę za tę akcję opiernicz. Chciałem po prostu zagrać krótko, a nie wybijać piłki na oślep. Po pierwszej kiwce miałem ją na gorszej nodze, spróbowałem jeszcze raz poszukać szczęścia i wyszło to wszystko z korzyścią dla drużyny - dodaje bramkarz katowiczan.
Zachowania swojego podopiecznego nie pochwalił na pomeczowej konferencji Moskal. - W pierwszej połowie nie tylko Łukasz Budziłek podniósł mi ciśnienie, ale nie powiem, że jest on za tę akcję rozgrzeszony. Myślę, że nie możemy sobie pozwolić na takie momenty. Następnym razem może się to nie udać i wynik mógł być inny. Wybronił nam kilka ważnych piłek, ale od tego go tam mamy - wskazuje szkoleniowiec drużyny z Bukowej.
Więcej newsów o futbolu i nie tylko znajdziesz na naszym profilu na FB!
Zobacz szaleńczy taniec Łukasza Budziłka z Arkadiuszem Aleksandrem: