Dariusz Wójtowicz: To skandal!

Puszcza Niepołomice zremisowała 2:2 z Sandecją Nowy Sącz i może żałować, bo prowadziła 2:1 i mogła podwyższyć. Od 62. minuty grała jednak w dziesiątkę, a w końcówce doszło do kuriozalnej sytuacji.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

Ostatnie sekundy spotkania 9. kolejki I ligi były bardzo nerwowe. Grająca z przewagą liczebną Sandecja Nowy Sącz po długich staraniach zdobyła wyrównującą bramkę i chciała strzelić kolejną. Nie obyło się też bez utarczek słownych. Za obraźliwe i raistowskie słowa w kierunku Longinusa Uwakwe czerwoną kartkę ujrzał Maciej Bębenek. Mariusz Złotek ukarał też żółtą kartką Arkadiusza Lewińskiego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w tym przypadku była to druga żółta, a gracz Puszczy nie zobaczył "czerwieni".

- To jest dla mnie skandal, bo w tym momencie Arek powinien zejść z boiska. Za taki błąd arbiter powinien wylecieć, zostać ukarany. Niestety tak wygląda rzeczywistość sędziowania. Każdy kto był na meczu może się sobie to ocenić, a dziennikarze mogą to napiętnować. Są również odpowiednie gremia w Polskim Związku Piłki Nożnej, które powinny się tą sprawą zająć - grzmiał trener zespołu z Niepołomic, Dariusz Wójtowicz.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.
Gra beniaminka I ligi mogła się podobać. Goście nie kalkulowali i starali się przede wszystkim atakować. Stracili bramkę, ale jeszcze w I połowie wyszli na prowadzenie 2:1, a przy lepszej skuteczności mogło być nawet 4:1. Od 62. minuty grali w dziesiątkę po wykluczeniu Marcina Zontka i długo utrzymywali korzystny wynik. Dopiero w doliczonym czasie gry wyrównał Arkadiusz Czarnecki.

- Do pełnej satysfakcji brakuje mi kompletu punktów. Zagraliśmy bardzo dobry mecz i byliśmy trochę lepsi, jednak sami jesteśmy sobie winni tego, że nie zgarnęliśmy pełnej puli. Nie wykorzystaliśmy dwóch 200-procentowych sytuacji i 4 "setek" i straciliśmy bramkę w 90. minucie. Tak nie da się wygrać meczu. Szkoda mi moich chłopców, bo wciąż się uczą i brak doświadczenia nadrabiają determinacją, wolą walki. Grają fajną piłkę, ale ma to małe przełożenie na punkty i to mnie boli - stwierdził Wójtowicz.

Szkoleniowiec Puszczy doskonale zna Nowy Sącz i stadion Sandecji, bo pracował tu w sezonie 2009/2010 i w rundzie jesiennej kolejnego. Były to najlepsze czasy dla "Biało-czarnych", którzy w debiutanckim sezonie zajęli 3. miejsce w I lidze, a w momencie odejścia trenera sądeczanie plasowali się na czwartym miejscu.

- Cieszę się, że mogłem wrócić na ten stadion, do ludzi których znam. Dziękuję kibicom za wspaniałe przyjęcie mojej osoby i zawodników, którzy kiedyś tu grali. Biorąc pod uwagę, że tu kiedyś pracowałem, wolę stracić punkty w Nowym Sączu, niż gdziekolwiek indziej. Kiedy 4 lata temu przychodziłem do Sandecji, ten klub był odbierany jako biała plama, nikt nas nie brał na poważnie. Mimo tego udało się zbudować tu twierdzę, a punkty zostawiały tu takie marki jak Górnik Zabrze, czy Pogoń Szczecin. Teraz pracuję w małym klubie, który jest beniaminkiem I ligi i wciąż uczymy się tej gry. Ja wychodzę z założenia, że zespół musi chcieć, umieć grać w piłkę, grać piłką, niezależnie od tego, jakie to ma przełożenie na wynik - zakończył Dariusz Wójtowicz.

Uratowali remis rzutem na taśmę - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - Puszcza Niepołomice

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×