Ambicja popłaca. Stalówka pokazała charakter

Stal Stalowa Wola zremisowała na własnym boisku z Pelikanem Łowicz 1:1. Zielono-czarni punkt uratowali w końcówce głównie dzięki ambitnej walce o zdobycie gola.

Spotkanie nie było zbyt emocjonujące. Brakowało przede wszystkim klarownych okazji brakowych. Z przebiegu meczu wydawało się, że jedno trafienie może zdecydować o wygranej którejś z ekip. - To był mecz do jednej bramki. Udało nam się jednak odpowiedzieć. Końcówka była emocjonująca. Dla samych ostatnich minut spotkania warto było być na trybunach. My u siebie chcemy wygrywać. Można się cieszyć jednak z tego remisu. Pelikan też wielkich sytuacji nie mieli. Wykorzystali nasz błąd. My również nie mieliśmy jakiś klarownych okazji więc mecz na remis. Pelikan był lepszy, dłużej się utrzymywali przy piłce. Liczą się jednak bramki. Jest remis, ale mogliśmy zarówno wygrać jak i przegrać. Ten punkt trzeba uszanować - powiedział strzelec bramki dla Stalówki Wojciech Reiman.

Stalowcy mogą mówić o pechu. W końcówce mocno przycisnęli, trafili w słupek, a nawet zdobyli drugiego gola, którego jednak nie uznał sędzia. - Był pech tylko szkoda, że po strzelonej bramce dla nas zaczęliśmy grać tak jak potrafimy. Byliśmy agresywni, odbieraliśmy piłkę, było widać chęć. Wcześniej wyglądało to słabo. Dobrze, że skończyło się remisem. Mieliśmy stałe fragmenty gry i mogliśmy zdobyć drugiego gola. Jak nie słupek to decyzje sędziego z kosmosu. Liga jest długa, każdy punkt jest ważny. Nie wiem co sędzia widział w końcówce. Musimy zobaczyć powtórkę tego zdarzania z doliczonego czasu gry, kiedy trafiliśmy do siatki, a arbiter nie uznał gola. Z mojej perspektywy to nie jest możliwe, żeby takie coś gwizdać jako faul na bramkarzu. Tym bardziej, że takie same sytuacje były w naszym polu karnym i wtedy jego gwizdek milczał. Może chłopaki z Pelikana głośniej krzyczeli i dlatego tak sędzia robił - dodał pomocnik zielono-czarnych.

Obraz gry zmienił się nieco po przerwie. Widać było, że w szatni obu ekip doszło do poważnych rozmów, bo po bezbarwnej pierwszej odsłonie w kolejnych 45 minutach na boisku było nieco więcej emocji. - Trener mówił w przerwie żebyśmy zagrali agresywniej, bo tego brakowało w pierwszej odsłonie zawodów i spokojnej gry. Trzeba było robić konsekwentnie to co potrafimy. Były przebłyski tej naszej gry, tak jak potrafimy. Jak przegrywa się w meczu, to trzeba atakować większą liczbą graczy, otworzyć się i wtedy się stawia wszystko na jedną kartkę. Przy remisie gra się bardziej asekuracyjnie, żeby czegoś nie zepsuć. U siebie chcemy przeważać przez całe spotkanie, być lepsi od przeciwnika, a nie tylko w ostatnich minutach jak z Pelikanem - kontynuuje Reiman.

Zadowolony z wyniku był opiekun Stali Paweł Wtorek. Szkoleniowiec zespołu z Podkarpacia nie cieszył się jednak z postawy swojej drużyny, szczególnie po mizernej pierwszej połowie. - Nie możemy zagrać dwóch jednakowych połówek meczu na jednakowym poziomie. Druga połowa była zdecydowanie lepsza. Tu jest nasz problem. Jeśli spotkania nie można wygrać, to trzeba go zremisować. Mogliśmy nawet przegrać, ale moi zawodnicy powalczyli o punkt i dziękuję im za to. Pelikan mimo falstartu będzie się piął w górę tabeli, gdyż to mocna drużyna. Na pewno włączą się do walki o awans - zakończył Paweł Wtorek.

Źródło artykułu: