Lech Poznań ostatnio nie imponował formą. Gliwiczanie chcieli ten fakt wykorzystać, ale sztuka ta im się nie powiodła i przegrali przed własną publicznością 0:2. - Lech grał słabo w poprzednich meczach, ale tym razem wygrał. Przegrywamy u siebie pierwszy raz w sezonie i jesteśmy zdenerwowani. Cóż można więcej powiedzieć... - kręcił głową Damian Zbozień, obrońca Piasta Gliwice. - Kiedy mieliśmy wygrać z Lechem, jak nie teraz? Jednak, mimo wszystko poznaniacy są bardzo dobrą drużyną i kontuzje niczego im nie ujmują. Nie ma mowy, żebyśmy zlekceważyli rywala. Po prostu się nie udało, taki jest sport - dodał.
Pierwszy gol dla Kolejorza nie miał prawa paść. Przyjezdni wykonywali rzut rożny i bez opieki w polu karnym został Łukasz Teodorczyk. Napastnik nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. - Za łatwo dopuściliśmy do tej sytuacji. Mieliśmy rozpisane indywidualne krycie, ale ktoś tam zaspał. Nie możemy tracić takich bramek. Jednak graliśmy słabo i to nie ulega wątpliwości, przez co nie zdobywamy punktów, a bardzo nam na tym zależało - skomentował "Zboziu".
Z Widzewem Łódź Piastunki zagrały zupełnie inaczej. Piłkarze utrzymywali się przy piłce, szybką nią operowali i zdobyli trzy gole. Tym razem tego zabrakło. - W naszych szeregach panowała bardzo duża nerwowość i nie wiem z czego ona wynikała. Nastawienie było identyczne jak w przypadku starcia z Widzewem. Z Lechem się nie udało, więc teraz analiza tej porażki, głowy do góry i mecz z Podbeskidziem. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy w Bielsku nie wygrali - podkreślił były zawodnik Legii Warszawa.
W piątek gliwiczanie grali z Widzewem, a w poniedziałek z Lechem. Czasu na regenerację wiele zatem nie było. - Przerwa była krótka, ale zarówno dla nas, jak i dla nich. Nie można się w żadnym stopniu tym tłumaczyć. Dobrze, że w piątek znowu gramy, bo im szybciej zmażemy plamę, tym lepiej - zakończył defensor.