Widzew Łódź w pięciu ostatnich meczach zdobył zaledwie dwa punkty, co stawia łódzką drużynę w roli jednego z głównych kandydatów do spadku. Sztab szkoleniowy ma do postawy zawodników wiele zastrzeżeń. - Gramy nieporadnie, na boisku notujemy dużo strat. Do tego, żeby nazywać nas "zespołem" jeszcze nam daleko - przyznaje Radosław Mroczkowski, trener łódzkiej drużyny.
- Brakuje nam na boisku przysłowiowego zęba. Wiele o tym rozmawiamy, ale rozmowy nie przynoszą żadnych efektów. To się musi w nich urodzić. Może pierwsze zwycięstwo sprawi, że pewne cechy się w nas odblokują i ta drużyna się scementuje - dodaje szkoleniowiec Widzewa.
Łodzianie mają problemy nie tylko ze zdobywaniem bramek, ale też bardzo dużo goli tracą. - Jest nam wstyd za ostatnie wyniki. Kiedy się przegrywa tak wysoko, to trudno szukać pocieszenia. Możemy mówić, że nam nie sprzyja szczęście, bo ostatnio w Gliwicach dostaliśmy czerwoną kartkę, ale brakuje nam też umiejętności. W wielu przypadkach suma naszych możliwości w odniesieniu do klasy przeciwnika jest za mała, by cokolwiek ugrać - przyznaje 46-latek.
Widzewowi nie pomagają nawet przedmeczowe odprawy. - Martwi mnie to, że drużyna nie wyciąga wniosków z przedmeczowych odpraw. Kiedy przed meczem z Górnikiem czy Piastem mówimy sobie, żeby uważać na stałe fragmenty gry, a w jednej połowie stwarzamy takich sytuacji cztery czy pięć, to coś jest nie tak. Po to się szczegółowo analizuje rywala, żeby na boisku tę wiedzę umieć wykorzystać - przekonuje Mroczkowski.
Przed meczem z Ruchem Chorzów sztab szkoleniowy łodzian będzie musiał dokonać w składzie kilku znaczących zmian. - Pojawiły się pauzy kartkowe i zmiany na pewno będą. Najbardziej znacząca z nich nastąpi na bramce. Tutaj szansę dostanie Maciek Krakowiak. Analizowaliśmy nasz występ w Gliwicach i nie wykluczam, że zmiany także w polu. Zawodnicy, którzy mnie zawiedli muszą mieć świadomość, że na ich miejsce czekają kolejni gracze - podkreśla opiekun zespołu z Łodzi.
Rewolucja kadrowa może dotknąć nawet podstawowych dotąd zawodników. W Gliwicach przekonał się o tym m.in. Marcin Kaczmarek, który opuścił boisko przed przerwą. - Nie będzie w składzie żadnych świętych krów. Jak ktoś na boisku będzie zachowywał się nieodpowiedzialnie, to straci miejsce w składzie. Powiedziałem moim zawodnikom, że jeśli ktoś nie będzie wykonywał założeń taktycznych, to będę dokonywał zmian nie czekając na przerwę - zapowiada trener Widzewa.
W najbliższym meczu łodzianie podejmą na własnym stadionie Niebieskich, którzy ostatnio również spisywali się w kratkę. - Każda porażka zostawia na drużynie jakiś ślad. Chciałbym, żeby po meczu w Gliwicach mój zespół zareagował jak Piast, który podniósł się z kolan po meczu w Krakowie. Mieliśmy jeszcze trochę nadziei, że zespół zaczyna nam się rodzić i już nie będzie tak poważnych błędów. Ostatnie występy pokazały, że nie do końca tak jest i jeszcze wiele pracy przed nami - puentuje szkoleniowiec drużyny z Alei Piłsudskiego.
Więcej newsów o piłce nożnej znajdziesz na naszym profilu na Facebooku!