Przy Cichej nie tęsknią już za Fornalikiem?

Od debiutu Jana Kociana na trenerskiej ławce Ruchu minął zaledwie tydzień, ale Słowak może ze spokojem spojrzeć w lustro i podsumować, że pierwsze trzy mecze Niebieskich pod jego wodzą były udane.

Michał Piegza
Michał Piegza
Najpierw remis ze Śląskiem, gdzie Ruch mógł wygrać, potem szczęśliwe zwycięstwo w Łodzi nad Widzewem, a w sobotę podział punktów z Wisłą i... spory niedosyt. Niebiescy rozgrywali w ostatnich sześciu dniach pojedynki co 48 godzin. Okazało się, że zdziesiątkowany zespół, który pod wodzą Jacka Zielińskiego często tracił siły po godzinie gry, potrafi zdominować teoretycznie silniejszego rywala. Po najlepszym od ponad roku występie Ruch podzielił się punktami z Wisłą i przy Cichej po raz pierwszy od dawna kibice przestają tęsknić za Waldemarem Fornalikiem.

Chorzowianie z Białą Gwiazdą powinni wygrać, ale zbyt dużym respektem podeszli do niepokonanej w sezonie Wisły. - Gdybyśmy w pierwszej połowie nie zagrali tak bojaźliwie to moglibyśmy zwyciężyć. W przerwie musiałem przekonać graczy żeby się nie bali przeciwników, że możemy z nimi wygrać. Musimy tylko być agresywniejsi i częściej grać do przodu. I myślę, że po zmianie stron tak właśnie było i dominowaliśmy. Mieliśmy wiele okazji bramkowych, a Wisła już nie potrafiła sobie stworzyć sytuacji - ocenił Jan Kocian. - Spośród ostatnich trzech pojedynków to był nasz najlepszy mecz. Graliśmy z bardzo dobrym rywalem, bo Wisła to silny zespół z indywidualnościami. Jednak potrafiliśmy się dobrze przygotować do tego pojedynku. Szkoda, że nie udało się udokumentować dobrej gry zwycięstwem. Muszę pochwalić cały zespół od Michała Buchalika po Mateusza Kwiatkowskiego. Pokazali charakter, potrafiąc doprowadzić do remisu - dodał.

Nowy trener Niebieskich, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, żyje na trenerskiej ławce. W sobotniej grze kilka razy przekroczył strefę przeznaczoną dla szkoleniowców. - To są emocje. Żyjemy meczem. W Łodzi Malinowski miał spięcie z Buchalikiem. Ale to jest normalne w walce o ligowe punkty. Trener w meczu nawet nie wie, że jest poza linią. Na takie rzeczy się nie patrzy - wyjaśnił Kocian. - Gdyby przed spotkaniem ktoś powiedział czy punkt mnie ucieszy to bym bym wziął go w ciemno. Teraz mogę jednak powiedzieć, że trochę czuję niedosyt - żałował straconej szansy szkoleniowiec 14-krotnych mistrzów Polski.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Po ligowym maratonie Niebiescy będą mogli przez ponad tydzień spokojnie popracować. W ostatnim czasie kadra zespołu była przetrzebiona kontuzjami. - To są chyba jakieś czary. Już nie mamy kogo brać do składu. Teraz byliśmy zmuszeni brać zawodników z rezerw. Już czekam na koniec meczu w Gliwicach, bo potem będzie dłuższa przerwa w meczach i kontuzjowani zawodnicy wrócą do zdrowia. Przecież w zespole potrzebna jest konkurencja. Ostatnio urazy wyeliminowały z gry Kuświka i Jankowskiego. Za to jest dobrze grający Kwiatkowski. Szkoda, że został sam w ataku - zawiesił na koniec głos Jan Kocian.

Futsal: Pierwszy szczyt

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×