Olimpia Grudziądz pobiła rekord. W cieniu skandalu?

Olimpia Grudziądz pokonała 2:0 Flotę Świnoujście. Po meczu zrobiło się gorąco - goście nie kryli pretensji do arbitra. Nie zabrakło mocnych słów.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Podopieczni Tomasza Kafarskiego wygrali czwarte spotkanie z rzędu. Olimpia Grudziądz nie miała jeszcze takiej passy na pierwszoligowych boiskach, w nagrodę zrównała się punktami z liderującym PGE GKS-em Bełchatów.

Sobotnie starcie było sinusoidalne. Tak Flota Świnoujście, jak i Olimpia miały okresy przewagi oraz sytuacje podbramkowe. Grudziądzanie okazali się sprytniejsi i po przeczekaniu ataków gości na początku obu połów - wypunktowali rywala. - Nie rzuciliśmy się na hurra z myślą, żeby od razu dobić przeciwnika. Do przerwy prowadziliśmy 1:0 i było wiadomo, że Flota zaatakuje po powrocie z szatni. Nasza piłkarska świadomość stała na wysokim poziomie. Nie dopuściliśmy do odrobienia strat, dorzuciliśmy drugie trafienie i dlatego można mówić o naszej dominacji - tłumaczył Maciej Rogalski.

Ważnym niuansem okazała się gra skrzydłami. Akcje bramkowe zostały sfinalizowane przez Rogalskiego i Marcina Smolińskiego właśnie po podaniach z bocznych sektorów. - Flota zagęściła środek i nie chcieliśmy pchać w ten rejon boiska, żeby nie nadziać się na kontratak. Łatwiej było przedrzeć się bokami i faktycznie to zaowocowało sytuacjami podbramkowymi i golami - przyznał Rogalski.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Po bramce na 2:0 w 63. minucie było praktycznie "po herbacie". Olimpia umiejętnie zabezpieczyła tyły, a Bogusław Baniak nie dał świnoujścianom pozytywnego bodźca w postaci ofensywnych zmian. Wymienił napastnika za napastnika, pomocników za pomocników, nie przemeblował ustawienia. - Można było zaryzykować grę dwoma napastnikami. Wiadomo, odkrylibyśmy się i mogła pójść jedna czy druga kontra, no ale nie za bardzo było czego bronić. Trzeba było dążyć przynajmniej do wyrównania - ocenił Marek Niewiada.
Olimpia pokonała Flotę. Nie obyło się bez kontrowersji Olimpia pokonała Flotę. Nie obyło się bez kontrowersji
Wyspiarze opuszczali Grudziądz rozgoryczeni. Ich zdaniem zostali skrzywdzeni przez Zbigniewa Dobrynina, który w dwóch sytuacjach nie przyznał im rzutu karnego. Pierwsza sporna miała miejsce w 3. minucie. Bartosz Śpiączka obiegł Marcina Stańka, a następnie padł po kontakcie z defensorem. - Ta sytuacja ustawiła mecz. Powinna być jedenastka i czerwona kartka dla zawodnika Olimpii. Prowadzenie spotkania przez tego sędziego było skandaliczne, ten młody człowiek nie nadaje się do sędziowania w I lidze - grzmiał Bogusław Baniak. - Było bark w bark - kontrował Staniek.

Po przerwie jeden z grudziądzan został trafiony piłką w rękę. Po meczu piłkarze Floty byli wściekli i mieli wiele do powiedzenia arbitrom. - Sędziowie zawsze coś wykombinują. Nie dostosowali się do poziomu meczu. Rozdawali niepotrzebne kartki, nie przyznali rzutu karnego w 3. minucie, po którym mecz ułożyłby się zupełnie inaczej - narzekał Niewiada.

Wrażenia, jak to często bywa, były mocno subiektywne. - Nie ma mowy o żadnej jedenastce. Pracę sędziów oceniam bardzo wysoko, ustrzegli się błędów. Jeśli w drugiej połowie była ręka, to nastrzelona z metra, co według przepisów nie kwalifikuje się do odgwizdania. Zostało to ocenione fantastycznie - komentował Rogalski. - Flota trochę zmyła ciekawy wizerunek w meczu dyskusjami z arbitrem. Swoim zawodnikom zawsze powtarzam, że nie są od sędziowania - ukuł byłych podopiecznych Tomasz Kafarski.
Olimpia Grudziądz - Flota Świnoujście 2:0

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×