Portowcy wygrali w Krakowie po golu Marcina Robaka z rzutu karnego. Ich bohaterem był Radosław Janukiewicz, który między słupkami dokonywał cudów, broniąc kolejne próby graczy Cracovii.
- To był bardzo trudny mecz. Cracovia gra bardzo ciekawą piłkę. W pierwszej połowie Radek Janukiewicz wyciągał nas z opresji. W drugiej połowie na początku zaczęliśmy trochę kontrolować spotkanie, przeważać i rozgrywać piłkę, ale potem to już były nerwy i głęboka defensywa - komentuje trener Pogoni.
Szczecinianie wyszli z ekstraklasowego maratonu meczów z kompletem punktów i aktualnie jest wiceliderem tabeli. Dariusz Wdowczyk tonuje jednak nastroje: - Jesteśmy na fali, która niesie. Wierzymy w to, co robimy. Staramy się grać atrakcyjny futbol, otwarty i nie kalkulujemy. Zdajemy sobie sprawę też z tego, że nie jesteśmy niezatapialni i przyjdzie taki moment, że zasmakujemy porażki. Bawimy się jednak tym, co jest teraz, nie zastanawiając się tym, co będzie za dwa, trzy tygodnie.
Opiekun Pogoni - podobnie zresztą jak wszyscy uczestnicy sobotniego meczu - nie był zadowolony z faktu, że spotkanie zostało rozegrane bez udziału publiczności.
- To jest smutne. Uważam, że te piękne stadiony, a ten Cracovii takim jest, powinny być wypełnione ludźmi. Po jednym wybryku jakiejś grupy ludzi nie powinno się zamykać stadionu. Myślę, że na to spotkanie przy dobrej formie Cracovii i naszej przyszłoby ok. 15 tysięcy ludzi, czyli to byłby ogromny dochód dla klubu, którego to klub się pozbawia. To cios dla klubu. A my piłkarze, trenerzy wolimy grać przy pełnych trybunach. Dla mnie te decyzje nie są do końca zrozumiałe, choćby przez ten aspekt finansowy, bo skąd później dotować kluby? Z budżetu miasta? Niech ten stadion zarabia na siebie - apeluje Wdowczyk.