Po dwóch rzutach karnych Zawisza Bydgoszcz najpierw otworzył wynik meczu z Górnikiem Zabrze, a potem doprowadził do wyrównania. Beniaminkowi nie było jednak dane po końcowym gwizdku sędziego cieszyć się nawet z punktu. W ostatnich sekundach gry decydującą o zwycięstwie śląskiej drużyny bramkę zdobył Radosław Sobolewski.
Po końcowym gwizdku sędziego trener niebiesko-czarnych Ryszard Tarasiewicz szybko zszedł do szatni. Nie było jednak słychać krzyków, a motywację drużyny do walki w kolejnych meczach. Bardziej niż straconego punktu szkoleniowiec bydgoszczan żałował bowiem sił, jakie jego drużyna pozostawiła na boisku na marne.
- Nie żal mi wyniku meczu, choć byliśmy bliscy zdobycia punktu na bardzo trudnym terenie. Zdecydowanie bardziej żal mi moich zawodników, że w takich okolicznościach stracili bramkę i kosztowało nas to porażką w tym meczu - przyznaje opiekun beniaminka T-Mobile Ekstraklasy.
Mimo porażki Tarasiewicz zaangażowanie, z jakim jego drużyna walczyła przy Roosevelta. Przyzwoity obraz występu Zawiszy w Zabrzu zamazać mógł ostatni kwadrans meczu, gdzie bydgoszczanie dali się łatwo zepchnąć Górnikowi do defensywy.
Trener bydgoskiej jedenastki nie zdecydował się jednak zganić swoich piłkarzy za zachowanie w końcówce. - Będziemy ten mecz analizować w szatni i wtedy wskażemy sobie wszystkie słabsze punkty. Dziś dziękuję moim piłkarzom, bo naprawdę jest za co - puentuje trener "Zetki".