Sobotnie spotkanie pomiędzy trzecią w tabeli Unią a znajdującym się na drugim miejscu MKS Kluczbork, nazwane zostało hitem 13. kolejki. Szkoleniowcy obu ekip w sobotę nie mieli jednak do dyspozycji wszystkich zawodników. Zbigniew Kieżun, trener Unii nie mógł skorzystać z kontuzjowanych Bartosza Wrzesińskiego (uraz pleców), Łukasza Ślifirczyka (rehabilitacja po kontuzji mięśnia przywodziciela), Marcina Wincla (jest po operacji usunięcia łękotki) oraz Jacka Łukomskiego (ból w kolanie). Opiekun gości, Andrzej Polak do gry nie mógł z kolei desygnować kontuzjowanego Kamila Nitkiewicza oraz, pauzujących za nadmiar żółtych kartek, Tomasza Kazimierowicza i Michała Glanowskiego, notabene byłego piłkarza Unii.
Powstałe luki zmusiły trenera Kieżuna do postawienia w pierwszej jedenastce na Sebastiana Hulisza. Dla zaledwie 17-letniego piłkarza był to drugi mecz z rzędu w podstawowym składzie. - Jest to bardzo utalentowany chłopak, co potwierdził w sobotnim meczu. Ponadto jest już w kręgu zainteresowań Michała Globisza, trenera reprezentacji Polski do lat 17. Jak każdy nie ustrzegł się błędów w pojedynku z Kluczborkiem, jednak zdecydowanie więcej można było zauważyć w jego grze pozytywów - ocenił szkoleniowiec janikowskiego klubu.
Sobotni mecz bardzo dobrze rozpoczął się dla gospodarzy, którzy objęli prowadzenie w 16. minucie po strzale głową niezwykle skutecznego stopera, Macieja Mysiaka. Dla 24-letniego obrońcy było to już czwarte trafienie w tym sezonie. Piłkarze z Kluczborka później tak agresywnie pilnowali zawodnika Unii, że ten po pierwszej połowie schodził z boiska rozdartą koszulką, a po zakończeniu meczu z rozciętym łukiem brwiowym. Po strzeleniu bramki inicjatywę, która wcześniej należała do Unii, przejęła drużyna przyjezdna. Szczególnie aktywny w tamtym okresie był Waldemar Sobota. Zawodnik ten w 32. minucie miał bardzo dobrą okazję do wyrównania, jednak jego strzał z 7 metrów w bardzo dobrym stylu obronił Michał Wróbel. - Nasi rywale mieli w sobotnim meczu cztery dobre okazje do strzelenia gola. Bardzo cieszy więc fakt, iż zagraliśmy z tyłu na zero, będąc wciąż najlepszą obroną w lidze - powiedział szczęśliwy bramkarz gospodarzy.
Na początku drugiej części, podobnie zresztą jak i pierwszej, więcej atakowali gospodarze. W 50. minucie strzał napastnika Unii, Łukasza Gikiewicza pewnie obronił Krzysztof Stodoła. Bramkarski kunszt pokazał także jedenaście minut później, kiedy ponownie głową uderzał Mysiak. W końcowych fragmentach na boisku było bardzo nerwowo, głównie za sprawą nie najlepszej postawy arbitra. W 94. minucie w słupek bramki strzeżonej przez Stodołę trafił Piotr Nowosielski. Dwie minuty później ten sam zawodnik nie zmarnował już dobrej sytuacji w polu karnym, w którym najpierw zwiódł jednego z obrońców, a następnie posłał piłkę do siatki.
Do rangi spotkania nie dostosował się sędzia główny. Paweł Raczkowski, do pracy którego uwagi mieli trenerzy obu ekip: - Taki pan nie powinien sędziować zawodów piłkarskich. Pogubił się zarówno na naszą, jak i w końcowych fragmentach na stronę rywala. Prowadzenie tego meczu to była po prostu parodia - powiedział Andrzej Polak, szkoleniowiec gości, któremu wtórował trener Unii. - Staram się nie krytykować pracy sędziów, jednak ostatnie dziesięć minut było przez tego arbitra wprowadzone w bardzo dziwny sposób. Nie odgwizdano kilku ewidentnych fauli na moich piłkarzach.
Dzięki sobotniemu zwycięstwu Unia zajęła drugie miejsce, dotychczas piastowane przez MKS. Już w środę zawodnicy obu ekip rozegrają kolejne ligowe mecze. Kujawski zespół zmierzy się w Żaganiu z tamtejszymi Czarnymi, z kolei piłkarze z Kluczborka podejmą Zagłębie Sosnowiec.