Stworzymy naprawdę dobry zespół - rozmowa z Miłoszem Przybeckim, piłkarzem KGHM Zagłębia Lubin

Miłosz Przybecki wyleczył już kontuzję i wrócił do podstawowego składu Zagłębia Lubin. W ważnym i prestiżowym, derbowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, jego klub okazał się słabszy od przeciwnika.

Artur Długosz: Jako Zagłębie Lubin przegraliście we Wrocławiu ze Śląskiem, ale w swoim zespole jesteś chyba małym wygranym, bo po długiej przerwie znów zagrałeś w podstawowym składzie.

Miłosz Przybecki: Moim zdaniem to, że nie grałem, było spowodowane tym, że miałem kontuzję. W ostatnich dwóch spotkaniach byłem już na ławce rezerwowych, ale nie mogłem jeszcze w pełni dojść fizycznie, a wydolnościowo troszkę słabo wyglądałem.
Dlatego właśnie w ostatnim meczu nie dostałem szansy. Teraz już zagrałem, ale szkoda, że przegraliśmy, bo to było dla nas bardzo ważne spotkanie.

Teraz z twoim zdrowiem wszystko jest już w porządku?

- Właśnie pod koniec meczu ze Śląskiem Wrocław lekko poczułem mięsień dwugłowy, ale teraz jest przerwa na kadrę i spokojnie dojdę do siebie.

Mecz ze Śląskiem nie był porywający. Wy też mieliście swoje okazje, jak choćby ta sytuacja Arka Piecha pod koniec pierwszej połowy.

- W pierwszej połowie naprawdę praktycznie my stwarzaliśmy sytuacje, a Śląsk strzelił bramkę. Później brakowało tylko tego ostatniego podania, bo mieliśmy dużo okazji w pierwszej części gry. Po przerwie wszystko zaczęło się trochę sypać, bo jak wiadomo czerwona kartka i musieliśmy grać w dziesiątkę. Ciężko już było odrobić straty.

Zejście z boiska kontuzjowanego Borisa Godala miało aż tak wielki wpływ na waszą grę?

- Wszedł na boisko Robert Jeż, a to też jest bardzo dobry zawodnik. Myślę, że kłopotów ze środkiem nie było.

Ty przyszedłeś do klubu z Lubina przed sezonem. Zagłębie od kilku już lat ma opinię, że kto tam nie trafi, ten traci formę.

- Czas to zmienić. Myślę, że ci chłopcy co przyszli, to będą pokazywali, że nie trafili tu przez przypadek. Nie bez powodu do Lubina ściąga się zawodników, którzy się wyróżniali w innych drużynach. Teraz tylko to poukładać i myślę, że stworzymy naprawdę dobry zespół.

Osoba trenera Oresta Lenczyka to duży autorytet w szatni?

- Bardzo duży.

Jaka była reakcja waszego trenera w przerwie i już po ostatnim gwizdku sędziego?

- Po meczu trener podziękował nam za walkę. Myślę, że najgorzej to nie wyglądało, bo graliśmy w dziesięciu, a nie straciliśmy już następnego gola, a jak wiadomo ze Śląskiem Wrocław grać w osłabieniu, to jest bardzo ciężko. W przerwie szkoleniowiec powiedział kilka słów, zmotywował nas, żebyśmy po prostu odrabiali straty.

Coś się zmieniło na treningach w porównaniu do tego, co robiliście wcześniej?

- Na pewno trener Lenczyk wprowadza jakieś nowe różne treningi. Myślę, że to wszystko wyjdzie na dobre.

To może tak - mniej zajęć z piłkami, więc ćwiczeń sprawnościowych?

- Myślę, że dużo zajęć sprawnościowych mamy przed treningiem. Gdy wychodzimy już na trening, to mamy go normalnie z piłkami. Wydaje mi się, ze trener to naprawdę wszystko dobrze dobiera.

Przed wami obóz w Spale, a tam zapewne łatwo nie będzie. Znając trenera Oresta Lenczyka, to trochę w kość dostaniecie.

- Na razie o tym naprawdę nie myśleliśmy, bo mieliśmy ważny mecz ze Śląskiem Wrocław, który przegraliśmy i musimy wracać do domu ze spuszczonymi głowami.

Komentarze (0)