Wojciech Łobodziński: Awans? Cele się zmieniły

- W końcu to musiało odpalić, bo to były takie porażki "na styku" - jedną bramką, najczęściej pechowo. Takie przełamanie musiało przyjść - mówi skrzydłowy Miedzi Legnica Wojciech Łobodziński.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Miedź ma za sobą serię trzech kolejnych ligowych zwycięstw, dzięki którym wydostała się ze strefy spadkowej. Podopieczni Adama Fedoruka tym razem pewnie pokonali na wyjeździe Puszczę Niepołomice 4:1. Wygrana legniczan miała wielu ojców, a jednym z nich był właśnie Łobodziński, który asystował przy golach na 1:0, 2:0 i 4:0.

- Ale to raczej dwie i pół asysty niż trzy, bo ta trzecia, to nieczysty mój strzał dobity przez Piotrka - uśmiecha się były reprezentant Polski. - Nie ma co ukrywać, że graliśmy naprawdę fajnie. Mnie samemu bardzo przyjemnie grało się w Niepołomicach. Muszę przyznać, że trochę więcej spodziewałem się po Puszczy, ale też to my zagraliśmy dobrze, z charakterem. W ostatnich trzech, czterech meczach czujemy coraz większą moc fizyczną.

Miedź po fatalnym początku sezonu, za który głową przypłacił trener Rafał Ulatowski, wróciła na właściwe tory. - W końcu to musiało odpalić, bo to były takie porażki "na styku" - jedną bramką, najczęściej pechowo. Takie przełamanie musiało przyjść - przekonuje Łobodziński.

Legniczanie ledwie wynurzyli się ze strefy spadkowej, a do miejsca gwarantującego awans do ekstraklasy tracą 9 punktów. To różnica, którą da się zniwelować jeszcze przed końcem rundy jesiennej.

- Nie, nie, nie... Spokojnie. Jechaliśmy do Niepołomic jako optymiści, ale po tym zwycięstwie i tak jesteśmy ledwie nad strefą spadkową. O czym tu mowa? Cel jest taki, żeby wygrywać, bo nie jesteśmy na właściwym miejscu, ale w górę nie patrzymy. Pan prezes powiedział, że cel zmienił się już dawno - czub tabeli odjechał
i ciężko będzie cokolwiek zdziałać - tonuje nastroje Łobodziński.

Dariusz Wójtowicz: Zagraliśmy żenująco. Powinno być 3:9!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×