Potrafię sobie radzić z presją - rozmowa z Adamem Nawałką, trenerem GKS-u Katowice

Minęły dokładnie dwa tygodnie odkąd Adam Nawałka poprowadził pierwszy trening z piłkarzami GKS-u Katowice. Trener rodem z Krakowa podjął się ciężkiego zadania - ma utrzymać zespół w pierwszej lidze. Nie będzie mu łatwo, bowiem GKS walczy nie tylko z przeciwnikami, ale także, a może przede wszystkim z własnymi problemami. Mimo wszystkich niesprzyjających okoliczności - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl - doświadczony trener stwierdza, że z optymizmem patrzy w przyszłość.

Wiktor Miler: Ochłonął już pan po sobotnim meczu z Górnikiem Łęczna?

Adam Nawałka: Pomimo tego, że podczas meczu żywo reaguję, to głowa jest cały czas chłodna. Oczywiście przychodzi później czas na analizę spotkania. Przegraliśmy i to oczywiście bardzo boli, ale nie mogę sobie pozwolić na to, żebym musiał dochodzić do siebie przez kilka dni. Muszę myśleć o tym, co poprawić w grze przed następnym meczem.

Jakie są, więc wnioski wynikające z dokonanej analizy?

- Wnioski zawsze zostawiam dla piłkarzy. O wszystkim dowiadują się na odprawach. Są wtedy pochwały, są też reprymendy. Wtedy również omawiamy ich dobre zagrania, jak i te złe. Natomiast ogólnie mogę powiedzieć, że była widoczna w tym meczu poprawa gry. Zarówno, jeżeli chodzi o grę ofensywną, jak i defensywną. Stworzyliśmy wiele sytuacji, ale ich nie wykorzystaliśmy. Sami zawodnicy mówili, że tylu do tej pory nie stworzyli sobie we wszystkich meczach. Sytuacje te nie były przypadkowe, tylko wynikały z dobrego rozegrania piłki. Takie fragmenty gry ćwiczymy na treningach. Poprawiła się również gra obronna całego zespołu. Proszę nie mylić tego z błędami indywidualnymi. Odbieraliśmy wiele piłek i to jest mały krok do przodu.

Co przede wszystkim trzeba poprawić?

- Najważniejsze jest to, aby eliminować błędy indywidualne, takie jak popełniliśmy w tym meczu, bo bramki w tym spotkaniu traciliśmy właśnie po takich pomyłkach.

Na mecz z Górnikiem Łęczna piłkarze GKS-u wyszli z dziesięciominutowym opóźnieniem. Co może pan powiedzieć o takim zachowaniu? Czy pan na ich miejscu tak by się zachował?

- Nie w tym rzecz, jak ja bym się zachował. To się stało i się nie odstanie. Piłkarze chcieli zwrócić uwagę, że od kilku miesięcy nie otrzymali pieniędzy. Sądzę, że można to było nagłośnić w inny sposób, ale zdecydowali się na taki gest. Ja jestem zdania, że trzeba rozmawiać i podejmować konkretne kroki, żeby poprawić sytuację. Nie udało się przez kilka miesięcy, ale jestem przekonany, że Prezes Furtok zrobi wszystko, żeby zmienić tę sytuację.

Czy przychodząc do Gieksy Adam Nawałka wiedział o tych kłopotach?

- Wiedziałem o tym problemie, ale nie znałem jego skali. Nie chcę teraz rozmawiać na ten temat. Ludzie związani z Gieksą wiedzą o tych problemach. Wszyscy musimy starać się je rozwiązać.

Zadanie postawione przed panem, to utrzymanie tego zespołu w lidze. Zadanie ciężkie a presja kibiców duża.

- Wszędzie atmosfera jest gorąca. Jako piłkarz i trener brałem udział w meczach zarówno przy 100 tys. Widzów, jak i przy kilkuset. I jako piłkarz i trener zdobywałem mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski. Tak, że potrafię radzić sobie z presją. Lubię gorący klimat, bo to wyzwala większą motywację do pracy. Wsparcie kibiców jest bardzo ważne. Nie bez kozery mówi się, że kibice to dwunasty zawodnik. I to nie tylko w tych wspaniałych momentach, ale przede wszystkim w tych trudnych chwilach dla drużyny. Kibice dali tego przykład, gdy Gieksa była w IV lidze. Myślę, że takie wsparcie ze strony fanów było, jest i będzie.

Był pan już wcześniej w takiej sytuacji w jakiej teraz znajduje się katowicki klub?

- Tak, przejmowałem Jagiellonię, kiedy była na ostatnim miejscu w lidze. Na koniec sezonu zajęliśmy wtedy szóste miejsce. Nie była to łatwa sprawa. Początki były ciężkie, ale po kilku tygodniach pracy udało nam się poprawić grę. Tak więc, taka sytuacja nie jest mi obca.

Prowadził pan drużynę już w trzech meczach. Udanym z Górnikiem Zabrze i dwóch słabszych z GKP Gorzów i Górnikiem Łęczna. Jaka jest "prawdziwa twarz" GKS-u? Ta z pojedynku z zabrzanami czy z dwóch następnych spotkań.

- Nie ma co porównywać meczu z Górnikiem Zabrze do tych dwóch. To jest zupełnie inna specyfika meczu pucharowego i derbowego. Późniejsze - ligowe - mecze mogę rozpatrywać w kategoriach szkoleniowych. Przegraliśmy i to boli. Nie ma poprawy, jeżeli chodzi o punkty, ale piłkarze ciężko pracują na treningach i jest już pewien progres, jeśli chodzi o grę. Powracają jednak błędy indywidualne. Między innymi przez nie przegraliśmy mecz z Łęczną. Musimy być jednak cierpliwi i poprawiać to, co złe. Do tej pory odbyłem z zawodnikami tylko kilka treningów i widzę ich duże zaangażowanie, więc jestem optymistą.

Czy błędy mogą wynikać ze słabego przygotowania fizycznego do sezonu?

- Ja nie podzielam opinii, że zespół jest źle przygotowany. Przygotowanie fizyczne jest takie, a nie inne. Skoro można było grać 120 minut z Górnikiem na równym poziomie, to tak samo można zagrać 90 minut z innymi drużynami.

Ale tak twierdzą sami zawodnicy.

- Ja się z tym nie zgadzam. Ci zawodnicy, którzy nie są przygotowani mogą to powiedzieć. Przed każdym meczem pytam zawodników czy wszyscy są gotowi do gry na 100 proc. Nikt mi jednak nie zgłasza, że jest nieprzygotowany do gry.

Więc czemu po spotkaniach właśnie tak się tłumaczą?

- Nie wiem. Proszę ich o to zapytać.

Pana warunkiem przed podpisaniem kontraktu było zatrudnienie przez klub trenera od przygotowania fizycznego. Czy mimo kłopotów panujących w klubie podtrzymuje pan chęć sięgnięcia po takiego specjalistę?

- Tak. Widzimy, że cały czas są jakieś dyskusje na temat przygotowania fizycznego zawodników. Dlatego niewielkim nakładem kosztów, oczywiście po wyjściu z tej trudnej sytuacji, uważam za konieczne zatrudnienie takiej osoby w klubie pierwszoligowym. Będziemy mieć pełny monitoring treningów każdego zawodnika, a co za tym idzie jego aktualną dyspozycję fizyczną.

Pańscy poprzednicy mówili o chęci zatrudnienia psychologa w klubie. Co by pan o tym powiedział?

- Myślę, że z tym trzeba poczekać na ustabilizowanie się sytuacji finansowej w klubie. W przeszłości jako zawodnik i trener współpracowałem z psychologami sportowymi. Uważam, że taka osoba jest przydatna, ale nie niezbędna w drużynie. Na dzień dzisiejszy będziemy radzić sobie bez takiej współpracy.

Czy poza trenerem od przygotowania fizycznego, chciałby pan kogoś widzieć w swoim sztabie szkoleniowym?

- Nie. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z trenerem Górnikiem i trenerem Tkoczem. To byli zawodnicy i z takimi najlepiej się współpracuje. Znają świetnie futbol i są dobrymi fachowcami i nie widzę powodów, żeby to zmieniać.

Zbliża się przerwa zimowa. To wiąże się z ruchami transferowymi. Czy będzie pan chciał te decyzje podejmować sam czy w większym gronie?

- To jest polityka klubu i tu musi być współpraca między trenerem, dyrektorem sportowym i prezesem klubu.

Czołowa postać tego zespołu to Krzysztof Markowski. Dla pana jest on środkowym obrońcą czy pomocnikiem?

- Bardzo lubię zawodników wszechstronnych, którym gra na różnych pozycjach nie sprawia problemu. A Krzysiek do takich właśnie należy.

System, który będzie preferował GKS pod pana wodzą to 4-4-2?

- Wszystko zależy od strategii jaką obierzemy na dany mecz. Każdy zawodnik musi umieć poruszać się i w systemie 4-4-2 i w systemie 4-5-1.

Na co stać GKS w najbliższym meczu?

- Przed każdym meczem drużyna musi być nastawiona na walkę o trzy punkty i innej możliwości nie ma. Natomiast zawsze plany weryfikuje boisko.

Czym chcecie zaskoczyć Widzew?

- Jakbym panu powiedział, to już by nie było zaskoczenia (śmiech). Mogę powiedzieć bardzo ogólnie, że pracujemy nad organizacją gry, zarówno w obronie, jak i w ataku.

Komentarze (0)