Z całego serca życzę Lechowi awansu - rozmowa z Jackiem Bąkiem, piłkarzem Austrii Wiedeń

Tuż po losowaniu grup Pucharu UEFA były kapitan reprezentacji Polski Jacek Bąk twierdzi, że poznański Lech swojej szansy na zdobywanie punktów powinien upatrywać w pojedynkach z Feyenoordem Rotterdam i Nancy. 34-latek wyjaśnia także kulisy sytuacji z pierwszego spotkania Austrii i Lecha, w której Bąk znokautował Hernana Rengifo.

Sebastian Staszewski
Sebastian Staszewski

Sebastian Staszewski: W fazie grupowej Pucharu UEFA Lech zmierzy się z CSKA Moskwa, Deportivo la Coruna, Feyenoordem Rotterdam i Nancy. Dla Kolejorza było to dobre losowanie?

Jacek Bąk: Bez rewelacji. Pamiętajmy jednak, że w tej fazie Pucharu UEFA nie ma już drużyn słabych. Czasem się jakiś przypadkowy klub trafi, ale to staje się rzadkością. Od początku było wiadomo, że Lech, który był w ostatnim koszyku trafi na przynajmniej dwa - trzy bardzo dobre zespoły. Duże szanse na punkty drużyna trenera Smudy ma u siebie. Na wyjazdach różnie bywa, ale jak powiedziałem, swojej szansy poznaniacy powinni upatrywać w meczach domowych. Najlepiej z Nancy i Feeyenoordem.

Po dwumeczu Austrii Wiedeń z zespołem Franciszka Smudy sądzi pan, że Lech może w tym sezonie powalczyć w europejskich pucharach o coś więcej niż o honor?

- To ich pierwszy start w fazie grupowej, a i w europejskich pucharach pewien czas nie występowali. Z pewnością brakuje im ogrania i doświadczenia. Nie oszukujmy się. Ale u siebie są bardzo mocni. Mają dwunastego zawodnika w postaci kibiców. Na wyjeździe zremisowali 0:0 z Grasshoppersem, u nas przegrali 1:2 a powinni wyżej. U siebie za to prezentowali dużą skuteczność i futbol z polotem. Ważne jest to, z kim będą grali u siebie, a z kim na wyjeździe.

Młodzi zawodnicy, jak Robert Lewandowski czy Semir Stilić nie spalą się w pojedynkach z utytułowanymi rywalami z Hiszpanii czy Holandii?

- Trudno przewidzieć, ale i tak może być. Obydwaj mają predyspozycje, aby być gwiazdami. Fajnie gdyby już teraz coś zwojowali w tych pucharach, ale ich czas na dobre przyjdzie za dwa, trzy lata. Na pewno chcąc stać się siłą w Europie Lech musi jeszcze dokupić czterech dobrych zawodników, bo jak mówi trener Smuda to ławka nie raz decyduje o wygranym meczu. Ale najważniejsze, że są podstawy pod naprawdę dobry zespół.

Jak został przyjęty w Austrii wynik 4:2 dla Lecha i odpadnięcie zespołu z Wiednia z Pucharu UEFA?

- Austria co roku grała w pucharach i na pewno nikt tego nie przyjął ze spokojem, że już odpadliśmy, ale cóż. Każdy zdawał sobie sprawę, że Lech to nie "ogórki". Każdy z nas chciał awansować, ale nie wyszło i nic już nie poradzimy. Ale teraz mogę powiedzieć, że to Lech zasłużył bardziej na awans niż my.

W Polsce był pan ostro krytykowany za sytuację z pierwszego meczu w Wiedniu, kiedy uderzył pan Hernana Rengifo w twarz.

- Nie chcę wracać do tego. Takie sytuacje w futbolu się zdarzają. Sędzia powinien dać mi w tej sytuacji czerwoną kartkę, ale tego nie widział. Temperatura się podniosła. Po faulu doskoczyli do mnie zawodnicy Lecha, popychali, trochę mnie sprowokowali i stało się tak jak się stało. Zachowałem się źle, ale to są wielkie emocje. Życzę Lechowi z całego serca jak najlepiej i niech gra w pucharach jak najdłużej.

Kibice niejako "odwdzięczyli" się przed meczem rewanżowym, kiedy jeden z nich oblał pana sokiem i doszło do małego spięcia.

- Było to mało eleganckie. Rozumiem, kiedy kibic krzyczy, nawet obraża ciebie, ale to wszystko na dystans. Sytuacja zmienia się diametralnie wtedy, kiedy może dojść do rękoczynów. Jest to poniżej pasa. Gdybym wiedział, że tak będzie to wziąłbym pięciu ochroniarzy z broni i ostrą amunicją i co? Tak chodziłbym po Poznaniu? O Lechu nigdy złego nic nie mówiłem, a kibice powinni rozumieć, że w meczu są ogromne emocje.

Takie zachowania psują obraz polskiego kibica, szczególnie przed Mistrzostwami Europy, które odbędą się u nas już za 4 lata.

- Dokładnie. Liczymy, że na EURO poprawią się drogi, stadiony. Ale co z tego, jeżeli nie poprawi się zachowanie. Kibice Lecha są fantastyczni, mają piękny stadion - to są fakty. Ale są też debile, którzy pewnych rzeczy nie mogą zrozumieć i uszanować. Nie skarżę się na nikogo, ale tak nie może być. Oni są też kibicami reprezentacji, a ja reprezentacji oddałem serce. Choćby to powinni docenić.

Już w tą sobotę nasza reprezentacja zagra z Czechami o awans do Mistrzostw Świata, kilka dni później mierzymy się ze Słowacją. Jest szansa na wywiezienie kompletu punktów?

- Szansa jest zawsze. Zawsze gra nam się lepiej z zespołami mocnymi niż z tymi słabszymi. Eliminacje się potoczyły jak się potoczyły, ale nie ma się, co załamywać. Stadion w Chorzowie jest dla nas piekielnie szczęśliwy, więc ja jestem optymistą. Moim zdaniem wywieziemy komplet punktów, chociaż ci Czesi to przecież europejska czołówka. Oby się powtórzył wynik z ostatniego meczu sparingowego z tą reprezentacją.

Niewiele brakowało, aby te spotkania w ogóle się nie odbyły. FIFA groziła walkowerem, jeżeli z PZPN nie wycofano by kuratora.

- Tak, słyszałem o tym. Była niewielka zadyma, ale potoczyło się wszystko po mojej myśli i PZPN z władzami się porozumiał. Mam nadzieję, że teraz wszystko potoczy się dobrze.

W austriackich mediach odbiły się echem wydarzenia z Polski?

- Oczywiście. Mówiło się, że kurator jest w polskim związku, że dalej nie możemy dać sobie rady z korupcją. Dodatkowo dość dużo się mówiło i pisało się o tym zaczepianiu mojej osoby przez kibiców. Takie wydarzenia na pewno nie służą Polsce i wizerunkowi polskiego kibica.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×