Prezes krakowskiego klubu jest dobrej myśli, mimo że na sobotniej porażce z Koroną Kielce (1:2) seria kolejnych zwycięstw Cracovii zatrzymała się na czterech. - W pierwszej części sezonu było OK, natomiast z Koroną nie zagraliśmy najlepiej i to było widać. Ta gra nie była taka błyskotliwa jak w czterech ostatnich meczach - ocenia Profesor.
Słowa uznania należą się nie tylko trenerowi Wojciechowi Stawowemu , ale też samemu Filipiakowi za to, że wytrzymał presję i mimo różnych podszeptów i sugestii nie zdecydował się na zmianę na stanowisku trenera.
- Nigdy nie było tematu zmiany trenera Stawowego. Ale na pewno runda wiosenna w I lidze była słaba i trzeba to było powiedzieć. Nie mogę mówić, że to była fajna gra, a trener Stawowy jest wspaniały, jak tak nie było. Nam się udało wejść do ekstraklasy. Nie było jednak lepszego kandydata od trenera Stawowego. Trener Stawowy gwarantował pewną jakość, pewną stabilność. Dyskutujemy, ale on się mnie absolutnie nie słucha. To jest ten typ relacji - opowiada prezes Cracovii.
Przed sezonem beniaminek wyznaczył sobie za cel znalezienie się w pierwszej "8" po zasadniczej części rozgrywek. Czy jeśli Pasy awansują do grupy mistrzowskiej, a jest to bardzo realne, cel zostanie zweryfikowany na nowo?
- Cel sam się zweryfikował. Kibice i piłkarze sami chcą grać o więcej. Zawodnicy po meczu z Koroną w szatni byli bardzo niezadowoleni - mają świadomość, że chyba dopisali sobie te trzy punkty za wcześnie. Piłkarze sami sobie stawiają wyższe cele. To się samo dzieje. Chcielibyśmy grać lepiej i o wyższe cele. Tym bardziej, że ta nasza polska liga jest tragicznie słaba - mówi Filipiak.
Po 15. kolejkach krakowianie mają na koncie 23 punktów. To więcej czy mniej niż spodziewał się prezes Cracovii? - Nikt się nie spodziewał, że ten powrót Cracovii do ekstraklasy będzie tak udany. Wielkich nadziei nie było, ale praca trenera Stawowego okazała się być bardzo dobra i w tej chwili apetyty zdecydowanie wzrosły.