Maciej Kmita: Przyjeżdżacie na boisko współlidera ekstraklasy prowadzonego przez świeżo upieczonego selekcjonera i dyktujecie warunki gry, wygrywacie, nie pozostawiając złudzeń uchodzącemu w powszechnej opinii za wzór organizacji gry Górnikowi...
Mateusz Żytko: - Niestety dla malkontentów wszelkiej maści, którzy nam źle życzą, a takich ludzi jest mnóstwo, gramy konsekwentnie swoją piłkę. Nie obchodzi nas gdzie gramy, z kim gramy. Od półtora roku, od przyjścia trenera Stawowego koncentrujemy się tylko i wyłącznie na swojej grze. To - jak widać - przynosi efekt. Twardo jednak stąpamy po ziemi, bo wiemy, że będą mecze, w których będziemy grali słabiej, w których wynik będzie sprawą otwartą. Z Podbeskidziem graliśmy słabo, ale udało się wygrać. To jest tylko piłka nożna, ale dzięki naszemu stylowi staramy się ograniczyć przypadek na boisku do minimum. Na ten moment czujemy się bardzo dobrze, czujemy się coraz pewniej, ale będziemy dalej skromni i z pokorą będziemy wykonywać swoją robotę.
[b]
Mimo szumnych zapowiedzi wasi rywale nie wiedzą, jak z wami grać. Ani skomasowana obrona nie daje rezultatu, ani próba gry wysokim pressingiem.[/b]
- To jest bardzo dziwne, bo Cracovia przecież jest najprościej grającą drużyną w Polsce - ponoć wszyscy nas rozpracowali... A na poważnie - o tym, że ciężko znaleźć na nas sposób, decyduje jedna z naszych podstawowych zasad, którymi kierujemy się od półtora roku: kreatywność.
Powtarzacie jak mantrę, że kluczem do sukcesu jest konsekwencja. Ciężko było być konsekwentnym, kiedy wszyscy doradzali wam porzucenie stylu, prostszą grę i nawet zmiany personalne?
- Czasem płaci się za to błędami jak z Podbeskidziem, ale takich błędów zrobię 1 na 10, a nasza gra od tyłu, brak "pałowania" przynosi efekty. Oczywiście wszystko jest robione w granicach rozsądku, bo jak ktoś dobrze na nas siada i zamyka nas, to wybijamy piłkę. Ale kiedy możemy, to za wszelką cenę chcemy cierpliwie rozgrywać piłkę, czym zdobywamy przewagę, a rywale w polskiej lidze nie są na to przygotowani. Przynajmniej na razie.
Na początku sezonu albo jeszcze w I lidze patrzono na waszą grę z przymrużeniem oka, ale teraz "wajcha" jest odchylona w drugą stronę i zaczyna się mówić, że wyznaczacie nowy kierunek w polskiej piłce.
- Pamiętamy tych ludzi, którzy robili sobie podśmiechujki z nas, z trenera, z naszej gry. "Tiki-sraka", tak to było? Przykro nam bardzo, ale my robimy swoje i będziemy to robić jeszcze lepiej.
Przy korzystnych dla was wynikach innych spotkań po meczu z Koroną Kielce może zakończyć pierwszą rundę nawet na 3. miejscu. To działa na wyobraźnię?
- Kolejną rzeczą, którą wypracowaliśmy sobie przez te półtora roku jest to, że nie patrzymy w tabelę. Koncentrujemy się na każdym najbliższym meczu. Wiemy, że jeśli będziemy dobrze grali, robili to, co mamy robić, to wynik też jest pozytywny. Możemy być na "pudle"? Spojrzymy na tabelę na koniec rundy, a na razie robimy wszystko sposobem Adasia Małysza: małymi kroczkami. A w grudniu popatrzymy na tabelę i albo się będziemy cieszyć, albo się będziemy bardzo cieszyć, albo nie będziemy się cieszyć.
To jak uporządkować stopnie tej radości?
- Jeśli dalej będziemy się piąć w górę tabeli, będziemy dobrze grali i nasza praca będzie przynosiła efekty, każdy z nas będzie robił progres, to wtedy będziemy się bardzo cieszyć.
Charakterystyczne dla was jest to, że nie ma w Cracovii zawodnika, który przez te półtora roku, od kiedy powstała nowa Cracovia, który nie zrobiłby postępu.
- Jeśli tak to oceniasz, to świadczy o tym, że trener Stawowy i wszyscy jego współpracownicy są świetnymi fachowcami.
[b]
Ale wy też dokładacie coś od siebie, bo dobrze wiesz, że wasze podejście do treningu to nie jest standard w polskich warunkach.
[/b]
- To są naczynia połączone. Nie będzie postępu, jeśli wszystkie części składowe nie będą funkcjonowały z równym zaangażowaniem. W Cracovii wszyscy od pań od sprzętu do Profesora wszyscy jedziemy na jednym wozie, prowadzimy go w jedną stronę i chcemy, żeby zajechał jak najdalej. To jest warunek postępu.
Malkontenci zawsze znajdą powód do narzekania, ale wy w kolejnych tygodniach wytrącacie im argumenty z ręki. Słaba obrona przy stałych fragmentach gry? Poprawiona. Mało sytuacji? Poprawione. Wyjście spod pressingu? Poprawione...
- Mamy jako naród taką cechę wrodzoną, że najpierw szukamy negatywów i je uwypuklamy, a dopiero potem najwyżej pozytywów. Chór wujów nigdy nie umilknie, ale dobrze, że czasem go uciszamy. Ważne, żeby ludzie byli konsekwentni - jak ktoś na nas pluł od początku, to niech pluje dalej. A tym, co w nas wierzyli od początku, teraz się odwdzięczamy. "Zaufanie, które procentuje".
Z Górnikiem, który słynie z przygotowania fizycznego, zagraliście trzy dni po meczu z Widzewem Łódź identyczną "11". A zabrzanie przyznali po spotkaniu, że pierwszy raz ktoś ich tak zmęczył.
- Wiosną też byliśmy dobrze przygotowani, ale tak jak rywale się murowali w I lidze... Tu wychodzi kunszt trenera Piotra Jankowicza. Przed meczem z Podbeskidziem w czasie przerwy reprezentacyjnej trochę mocniej popracowaliśmy, co się trochę odbiło na nas w tym spotkaniu, ale pracowaliśmy na to, żeby być przygotowanymi na ten maraton. Zagraliśmy słabiej, ale wygraliśmy, a teraz zebraliśmy owoce tamtej pracy.
Nie zadałem ci jeszcze żadnego trudnego pytania, ale w tym momencie nie ma podstawy do tego...
- Teraz jeszcze się cieszymy, może jakąś powtóreczkę meczu się obejrzy, ale już zaraz trzeba zejść na ziemię. Naprawdę chcemy być skromni, normalni. Nie ma w naszym zespole gwiazd. Nikt nie gwiazdorzy. Widziałeś, jak się cieszyliśmy w szatni. Widać, że jest świetna atmosfera. Aż chce się być w Cracovii i dla niej grać. To co się tu dzieje, to jest coś niesamowitego.
Widzę też, że Saidi to jest inny człowiek, inny piłkarz.
- Saidi zawsze był fajnym chłopakiem w szatni, a teraz gra inaczej. Chłop się na boisku teraz tak poświęca dla drużyny. Zapiernicza po całej szerokości boiska. Saidi chyba nigdy tak dobrze jeszcze nie grał. W ogóle jak dorzuca się kolejny trybik do naszej maszyny, to on od razu jest odpowiednio naoliwiony i szybko zaczyna pracować w naszym rytmie. Poza tym jeden za drugiego skoczy w ogień. Naprawdę przyjeżdżamy do roboty z wielką ochotą. Zresztą widzisz to codziennie. Tak chce się funkcjonować.