- Moja rodzina już nie może doczekać się wizyty Franciszka Smudy w Kolumbii. Zwłaszcza ojciec. Po tym, jak poznali trenera, jeszcze kiedy grałem w Lubinie, w domu mówią o nim "papa blanco". Jest moim drugim tatą, tyle że białym. Smuda odegrał kluczową rolę w mojej karierze. Dzięki niemu wyrwałem się z Lubina, gdzie pewne osoby chciałby mnie zniszczyć, skazując na zesłanie do drużyny rezerw. Wtedy modliłem się, żeby kupił mnie ktokolwiek - Legia, Wisła, a nawet drugoligowy Śląsk. Ale na szczęście Smuda o mnie nie zapomniał. Za to jestem mu wdzięczny - powiedział Przeglądowi Sportowemu Manuel Arboleda.
Defensor Kolejorza nadal nie zapomina o polskiej kadrze i podkreśla, że chciałby w niej zagrać. - Myślę, że w reprezentacji Polski bym się przydał. Taka perspektywa to coś szczególnie wyjątkowego. Biało-czerwona koszulka byłaby spełnieniem marzeń. Choć jestem jednym z najlepszych kolumbijskich obrońców, nikt nigdy nie dał mi szansy w drużynie narodowej. Z polskiej federacji na razie nikt się ze mną w sprawie naturalizacji nie kontaktował. Cicho sza. Mam już swoje lata, więc jeśli miałbym się wam przydać, to paszport musiałbym dostać szybciej niż za ustawowe pięć lat. Tak jak w przypadku Rogera, potrzebne są błyskawiczne działania - zakończył Arboleda.