Początek meczu należał do gości, którzy od razu ruszył do ataków. Z dystansu uderzał Kevin Lafrance, grający na pozycji defensywnego pomocnika. Strzałów próbowali też Alex Bruno i Aleksejs Visnakovs. Łodzianie strzelali wysoko nad bramką, albo pewnie interweniował golkiper gości. W miarę upływu czasu spotkanie się wyrównało.
W 17. i 18 minucie Sandecja pierwszy raz poważniej zagroziła bramce Widzewa. Strzał Gevorga Badalyana był za słaby, a Tomasz Margol uderzył z 20 metrów obok lewego słupka. Podopieczni Rafała Pawlaka odpowiedzieli w 22. minucie. Patryk Stępiński zagrał do wpadającego w pole karne Aleksejsa Visnakovsa, ten szukał podania na 5 metr, a Peter Petran przeciął je i piłka wyszła poza boisko.
Już do samego końca pierwszej odsłony emocji nie brakowało. Bardzo dobrze spisywała się defensywa gospodarzy, a Arkadiusz Czarnecki w groźnych sytuacjach blokował strzały, lub dośrodkowania widzewiaków. Końcówka należała jednak do Sandecji. W 29. minucie pędzący w okolice pola karnego Łukasz Grzeszczyk, został w ostatniej chwili zablokowany, a w 36. minucie ten sam zawodnik posłał bardzo dobrą, prostopadłą piłkę, a bramkarz wyszedł zwycięsko z pojedynku z Tomaszem Margolem.
W 39. minucie Adam Mójta wrzucił w pole karne z wolnego, piłkę wybili obrońcy wprost na głowę Grzeszczyka, który ponownie zagrał w szesnastkę a tam Povilas Leimonas kopnął Macieja Bębenka. Pierwotnie sędzia chciał ukarać gracza Sandecji za symulowanie, a po konsultacji z asystentem, wskazał na wapno. Pewnym egzekutorem okazał się Adam Mójta, który uderzył w lewy róg, a bramkarz Widzewa rzucił się w drugą stronę.
Sandecja gra ostatnio dwie nierówne połowy i druga okazała się tą słabszą. Od początku goście przejęli inicjatywę. W 48. minucie Marcin Kaczmarek wyłożył piłkę na piąty metr wprowadzonemu po przerwie Eduardsowi Visnakovsowi, a ten nie trafił w futbolówkę. 4 minuty później było już 1:1. Fatalnie spisał się we własnym polu karnym Słowak Petran. Zamiast kopnąć do przodu, biegł z piłką wzdłuż szesnastki i Eduards Visnakovs odebrał mu piłkę, a ta trafiła do Jakuba Bartkowskiego. Obrońca Widzewa odegrał do Marcina Kaczmarka, który w sytuacji sam na sam nie dał szans Markowi Koziołowi.
Bracia Visnakovs bardzo dobrze współpracowali ze sobą na murawie. W 65. minucie Aleksiejs szukał w polu karnym Eduardsa i pewnie byłby gol, gdyby nie dobre ustawienie obrońcy gospodarzy, który przeciął podanie. Rodzinna akcja dała potem lepszy efekt, ale najpierw na prowadzenie 2:1 wyszli sądeczanie.
Stadion im. Ojca Władysława Augustynka w Nowym Sączu ponownie oszalał z radości w 72. minucie. Gevorg Badalyan podał na prawą stronę boiska do Macieja Bębenka, który z narożnika pola karnego dośrodkował, a Łukasz Grzeszczyk z najbliższej odległości trafił do siatki. Bardzo szybko mógł odpowiedzieć Eduards Visnakovs, ale ponownie nie sięgnął piłki w szesnastce, tym razem po podaniu Veljko Batrovicia. 13 minut przed końcem regulaminowego czasu gry Sandecja mogła postawić kropkę nad i. Piotr Kosiorowski pięknie wyłożył piłkę rezerwowemu Maciejowi Górskiemu, a ten wyszedł sam na sam z Maciejem Krakowiakiem, starał się minąć bramkarza zwodem do lewej strony i trafił w boczną siatkę. 180 sekund po tej akcji, ponownie był remis. Bracia Visnakovs wymienili się podaniami, a młodszy z nich, czyli Eduards strzelił gola z 5 metrów.
Można powiedzieć, że Widzew odpadł z Pucharu Polski na własne życzenie, bo w końcówce II połowy mógł strzelić jeszcze dwa gole. W 83. minucie Batrović strzelał z prawego narożnika pola karnego i trafił w słupek. Wychodzący na przedpole bramkarz Sandecji lekko dotknął piłki, więc można powiedzieć, że uratował sytuację. Po 60 sekundach ponownie było gorąco. Tym razem Veljko Batrović posłał w pole karne długą i wysoką piłkę, a Alen Melunović w dogodnej sytuacji uderzył obok lewego słupka. W 86. minucie po raz enty w dobrym miejscu stał Arkadiusz Czarnecki. Aleksejs Visnakovs zacentrował w pole karne, Melunović strącił głową, lecz piłka nie trafiła do adresata, bo stoper "Pasów" główką wybił na róg.
Mecz nie rozstrzygnął się w 90 minutach, ani też w dogrywce, którą od mocnego uderzenia rozpoczął Widzew. Patryk Stępiński podał w pole karne, a po strąceniu piłki przez Eduardsa Visnakovsa, Marcin Kaczmarek spudłował z pięciu metrów. W odpowiedzi indywidualnym rajdem popisał się pomocnik Sandecji Łukasz Grzeszczyk i zwieńczył go uderzeniem z 20 metrów obok prawego słupka, a po chwili napastnik gości Melunović popisał się niecelną główką.
Choć oba zespoły miały coraz mniej sił, to emocji nie brakowało do samego końca. W setnej minucie Maciej Górski był na 16 metrze od bramki i posłał loba do przodu. Pierwszy strzał Rafała Zawiślana obronił bramkarz Krakowiak, a poprawka trafiła w boczną siatkę. Łodzianie mieli jeszcze jedną okazję, już sekundy przed gwizdkiem kończącym dogrywkę. Piłkę stracił Marcin Makuch, w efekcie czego piłka trafiła do Eduardsa Visnakovsa. Mocny strzał niepewnie obronił Marek Kozioł, ale czujny Peter Petran wybił na róg.
Pierwszoligowcy dotrwali do końca, a rzuty karne strzelali bezbłednie. W 4. serii golkiper Sandecji wyczuł intencje Veljko Batrovicia i nogami obronił jego strzał. Decydującą jedenastkę pewnie na gola zamienił Adam Mójta i "Biało-czarni" mogli świętować awans do ćwierćfinału, gdzie zmierzą się z Zagłębiem Lubin.
Po meczu powiedzieli:
Ryszard Kuźma, trener Sandecji:
Nie życzyliśmy sobie dogrywki, ale stało się tak, że musieliśmy grać 120 minut. Były momenty, gdy wydawało się, że kontrolujemy to, co się dzieje. Na drugą połowę Widzew wyszedł z dwoma zmianami i choć zawodnicy o tym wiedzieli, to trochę się pogubili. Nie wiem czym to było spowodowane. Ciężko pracowaliśmy na sukces i dostaliśmy nagrodę w postaci awansu do 1/4 Pucharu Polski. Nie mamy zbyt dużo czasu, by się cieszyć się z sukcesu, bo przed nami 14-godzinna podróż do Świnoujścia, w którą wyruszamy zaraz po meczu. Niedzielna potyczka z Flotą jest teraz dla nas najważniejsza.
Rafał Pawlak, trener Widzewa: Gratuluję Sandecji zwycięstwa. Mieliśmy trochę inny scenariusz, chcieliśmy rozstrzygnięcia w 90 minutach. Dążyliśmy do zdobycia kolejnych bramek, ale to się nie udało. Przez to graliśmy dogrywkę, a mecz rozstrzygnął się w karnych, które zawsze są loterią. Bardzo żałuję, że nie awansowaliśmy. Zabrakło nam skuteczności i za łatwo daliśmy sobie strzelić dwie bramki.
Sandecja Nowy Sącz - Widzew Łódź 2:2 (1:0), rzuty karne 5:4
1:0 - Adam Mójta (k.) 40'
1:1 - Marcin Kaczmarek 52'
2:1 - Łukasz Grzeszczyk 72'
2:2 - Eduards Visnakovs 79'
rzuty karne:
0:1 - Eduards Visnakovs
1:1 - Peter Petran
1:2 - Aleksejs Visnakovs
2:2 - Matej Nather
2:3 - Alen Melunović
3:3 - Łukasz Grzeszczyk
X - Veljko Batrović
4:3 - Maciej Górski
4:4 - Marcin Kaczmarek
5:4 - Adam Mójta
Składy:
Sandecja Nowy Sącz: Marek Kozioł - Marcin Makuch, Peter Petran, Arkadiusz Czarnecki, Adam Mójta, Maciej Bębenek (99' Jozef Certik), Matej Nather, Tomasz Margol (74' Rafał Zawiślan), Piotr Kosiorowski, Łukasz Grzeszczyk, Geworg Badaljan (75' Maciej Górski).
Widzew Łódź: Maciej Krakowiak - Patryk Stępiński, Rafał Augustyniak (46' Princewill Okachi), Jonathan de Amo, Jakub Bartkowski, Marcin Kaczmarek, Povilas Leimonas (46' Eduards Visnakovs), Kevin Lafrance, Aleksejs Visnakovs, Alex Bruno (73' Veljko Batrović), Alen Melunović.
Żółte kartki: Piotr Kosiorowski, Łukasz Grzeszczyk, Matej Nather, Maciej Górski, Peter Petran (Sandecja) oraz Alex Bruno, Patryk Stępiński (Widzew).
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie).
Widzów: 3000.
Przy tak mizernym poziomie roznice miedzy klasami rozgrywek w naszej pilce sila rzeczy nie moga byc Czytaj całość