Czy Widzew pozbiera się na Legię?

120 minut biegania zaliczyli w czwartek piłkarze z Łodzi. Na nic to się zdało, bo po serii rzutów karnych odpadli z Sandecją Nowy Sącz. W niedzielę podejmować będą lidera T-Mobile Ekstraklasy.

Podopieczni trenera Rafała Pawlaka nie zdołali rozstrzygnąć 1/8 finału Pucharu Polski ani po 90 minutach, ale również po dogrywce. W rzutach karnych Sandecja wygrała 5:4 i mogła świętować awans.

- Obie drużyny stworzyły sobie sytuacje, choć my mieliśmy ich więcej. Graliśmy na miarę możliwości i uważam, że byliśmy lepszą drużyną. Na pewno daliśmy z siebie sto procent. Nie udało się awansować między innymi dlatego, że szwankowała skuteczność. Przegraliśmy w karnych, a te zawsze są loterią - powiedział bramkarz Maciej Krakowiak.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Gracze Widzewa stracili w czwartek dużo sił, choć małym pocieszeniem może być fakt, iż nie wszyscy podstawowi zawodnicy grali w pełnym wymiarze, a Mariusz Rybicki został w domu. Nie wiadomo jednak czy długa pucharowa potyczka nie odbije się czkawką w niedzielę, w meczu z warszawską Legią. Przegrana z pierwszoligowcem też może zrobić swoje w sferze mentalnej.

- O to jestem spokojny, bo nigdy się nie załamujemy. Życie toczy się dalej. W kolejnych meczach chcemy walczyć, bo wygrać można z każdym przeciwnikiem. Mecz z Legią jest bardzo ważny dla kibiców. Będziemy chcieli zagrać jak najlepiej i zwyciężyć - zapewnił obrońca Patryk Stępiński.

Komentarze (0)