Kamil Sylwestrzak - od winowajcy do bohatera

Kamil Sylwestrzak w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław był aktywny zarówno pod jedną, jak i pod drugą bramką. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, na co ogromny wpływ miał właśnie ten zawodnik.

W meczu Śląska Wrocław z Koroną Kielce padły dwa gole. Podopieczni Stanislava Levego objęli prowadzenie po tym, jak rzut karny wykorzystał Marco Paixao. "Jedenastka" została odgwizdana po faulu Kamila Sylwestrzaka właśnie na  Portugalczyku. Gdy wydawało się, że potyczka zakończyli się zwycięstwem WKS-u, to już w 90. minucie właśnie Sylwestrzak doprowadził do podania. - Czy to było podanie światowej klasy? (śmiech) Klasowe było wykończenie akcji! Kamil jak sam wspomniał, tak chciał strzelić i to miał nie być przypadek. Trzeba więc chyba mu wierzyć - żartował po meczu Michał Janota, który asystował przy tym trafieniu.

- Myślę, że to tak nie do końca, że wydarliśmy Śląskowi zwycięstwo. Zasłużyliśmy na trzy punkty. Byliśmy zdecydowanie drużyną lepszą, nie boję się użyć tego stwierdzenia. Zawiniłem przy rzucie karnym i sądzę, że to nam odebrało dwa punkty, bo prędzej czy później i tak byśmy tę bramkę strzelili. Zdołałem się jednak zrehabilitować i z tego się cieszę - stwierdził natomiast sam główny zainteresowany, Kamil Sylwestrzak.

Kielczanie przez większość spotkania grali w przewadze jednego zawodnika. Pomimo tego dopiero w końcówce meczu zdołali wywalczyć remis. Mimo wszystko do gry kielczan nie można było mieć jednak większych zastrzeżeń. - Byliśmy dobrze dysponowani, każdy był nabuzowany. Na pewno porażka w Pucharze Polski też na nas podziałała mobilizująco. To był taki zimny prysznic, nawet lodowaty. Pokazał nam, że musimy ciężko pracować, aby przychodziły kolejne zwycięstwa - podsumował Kamil Sylwestrzak.

Komentarze (0)