Takiej sytuacji w meczu reprezentacji Polski nie było od dawna, o ile w ogóle kiedyś taka miała miejsce. Przeciwko Irlandii biało-czerwoni praktycznie nie stworzyli sobie dogodnej okazji strzeleckiej. W sumie nie ma się czemu dziwić, skoro w końcówce potyczki na boisku przebywało aż ośmiu nominalnych obrońców! Łatwo to policzyć - od 82. minuty po murawie biegali: Piotr Celeban, Łukasz Szukała, Marcin Kowalczyk, Adam Marciniak, Paweł Olkowski, Michał Pazdan, Tomasz Jodłowiec i Tomasz Brzyski. Stawkę uzupełniali Wojciech Szczęsny oraz pozostali zawodnicy z pola. - Na pewno nie chcieliśmy stracić bramki, ale też chcieliśmy zdobyć gola. W tej końcowej fazie brakowało jednak tego podania. Na głębszą analizę przyjdzie czas. Nie wiem z czego to wynikało, że małą liczbą zawodników atakowaliśmy pod koniec - komentował napastnik Łukasz Teodorczyk.
Oczywiście wszyscy zawodnicy nie byli ustawieni w defensywie, ale zajęli różne pozycje na boisku. Każdy z tych wyżej wymienionych piłkarzy oczywiście może grać w pomocy, ale w swoich klubach zazwyczaj wystepują w obronie. - Decydowała pewna strategia gry. Kuba Błaszczykowski w tym meczu miał grać jako właśnie zawodnik z numerem 10 o charakterystyce napastnika, bo trudno uważać go za środkowego pomocnika, typowego "playmakera", to wiadomo, że ta pewna równowaga musi być. Stąd Krzysiek Mączyński na "ósemce", Michał Pazdan bardziej defensywny. Widać było, że rozegranie piłki jeszcze było niezadowalające, ale w kontekście ostatniego meczu przeciwko Słowacji, było troszeczkę na lepszym poziomie. Przede wszystkim jakość podania była dużo lepsza, co z pewnością jest ważne - tłumaczył na pomeczowej konferencji prasowej Adam Nawałka.
- Myślę, że nie ma co tak do końca generalizować sytuacji takiej, że graliśmy defensywną piłkę. Nie, my chcieliśmy grać ofensywnie poprzez to, że była równowaga w drużynie. To my w drugiej połowie przejęliśmy inicjatywę już taką totalną i praktycznie więcej sytuacji sobie stworzyliśmy, chociaż trudno mówić o klarownych okazjach czy też wypracowanych akcjach, przemyślanych, bazujących na schematach. Myślę, że na to potrzeba jeszcze trochę czasu - dodał selekcjoner drużyny narodowej.
Biało-czerwoni w końcu jednak osiągnęli swój cel i nie stracili gola. - Z perspektywy obrońcy bardzo się cieszę, że z tyłu zagraliśmy na zero. Po meczu ze Słowacją trenerzy przeprowadzili z nami szczegółową analizę. Były pokazane wszystkie błędy, jakie popełniali zawodnicy, jakie popełniały formacje. Również dowiedzieliśmy się o tym, co dobrze wykonaliśmy w tamtym spotkaniu. Zagraliśmy właśnie z takim nastawieniem, aby te błędy zminimalizować. Cieszę się, że wielu udało się uniknąć i nie straciliśmy bramki - wyjaśniał po ostatnim gwizdku sędziego Adam Marciniak.
- Z oceną mojej gry trzeba iść do trenera. Nie lubię się sam oceniać, nigdy nie jestem zadowolony ze swoich występów, bo wiem, że zawsze coś mogłem zrobić lepiej. Za każdym razem żałuję kilku sytuacji. Bardzo się jednak cieszę, że mogłem dostać szansę - dodał defensor Cracovii pytany o ocenę swojego występu.
- Trener ma jakąś swoją wizję prowadzenia drużyny, podejmuje decyzje za które później odpowiada. Każdy z nas jest od grania. Staramy się wykonywać założenia, które trener nam przed spotkaniem nakreśla - podsumował natomiast Jakub Błaszczykowski, kapitan drużyny narodowej.