Szymon Mierzyński: Czy twoim zdaniem Kanonierzy dojrzeli już do tego, by po latach niepowodzeń odzyskać tytuł? Początek jest imponujący, można powiedzieć, że powyżej oczekiwań.
Wojciech Szczęsny: To prawda, ale nadal musimy robić to co do tej pory, a więc skupiać się na każdym kolejnym meczu. W klubie nikomu nie brakuje wiary, że osiągniemy sukces, jednak wszyscy zdają sobie sprawę, że do tego jeszcze daleka droga.
Wayne Rooney, odnosząc się do waszego liderowania, stwierdził niedawno trochę prowokacyjnie: "zobaczymy w marcu". Nie boisz się, że znów powrócą dawne problemy, a komentatorzy zaczną wam wytykać np. zbyt młody skład? Dobre starty już się Arsenalowi zdarzały, ale w dalszych fazach bywało różnie.
- Chciałbym wiedzieć kiedy my solidnie wystartowaliśmy. Ostatni raz chyba z osiem lat temu. Tak dobrze w niedalekiej przeszłości nie bywało i powiem szczerze, że nie czuję żadnego niepokoju. Wierzę w siebie, kolegów, a czas pokaże jak to wszystko się dla nas ułoży.
Twoja deklaracja brzmi o tyle wiarygodnie, że niedawno przedłużyłeś kontrakt. Chyba więc nie dopuszczasz do siebie myśli, że passa bez trofeum, która tak bardzo się za wami ciągnie, potrwa jeszcze długo...
- Jak najbardziej wierzę, że ją przerwiemy. Takie samo nastawienie miałem w poprzednich sezonach i mimo że nam się nie udawało, to uważam, że teraz możemy się odbić. Jednak nie tylko dlatego przedłużyłem umowę. Ten krok jest związany też z tym, że po prostu od dawna wiążę swoją przyszłość z Arsenalem. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie siebie gdzie indziej.
Jesteście liderem, ale inauguracja obecnego sezonu mogła przywołać najgorsze demony. Czy po porażce 1:3 z Aston Villą nie było chwil zwątpienia i myśli, że znów wam nie wyjdzie?
- Nie, a udowodniły to następne spotkania. Każdemu może się zdarzyć słabszy dzień w pracy i nas też to dopadło. Nikt w drużynie jednak nie zwątpił w nasze możliwości i bardzo szybko się pozbieraliśmy. Od tamtej pory mieliśmy dobrą passę, a następną porażką była dopiero ta z Manchesterem United.
Jeśli już mówimy o Czerwonych Diabłach, to jesteś zdania, że ich powrót do ścisłej czołówki to tylko kwestia czasu?
- Oni też już się pozbierali. Manchester United to jeden z największych klubów Anglii i zawsze będzie należeć do faworytów. Ten sezon drużyna z Old Trafford zaczęła wprawdzie nie najlepiej, ale ostatnio jej forma wyraźnie zwyżkuje i to się raczej utrzyma. Na pewno nie można skreślać United w walce o mistrzostwo.
[wrzuta=5w1Uy1Zwi6F,mmkk07]
Kto jeszcze powalczy o tytuł? Mówi się, że największe szanse mają mocne personalnie Manchester City i Chelsea.
- W tych rozgrywkach czołówka jest bardzo wyrównana. Zostało jeszcze mnóstwo meczów, więc nie można wysuwać daleko idących wniosków. O mistrzostwie myślą co najmniej cztery ekipy.
Od lat podkreśla się znaczenie okresu świątecznego. Czy ty również uważasz, że wtedy odbywa się najważniejsza faza rozgrywek?
- To o tyle istotny moment, że wszyscy są zmęczeni, chciałoby się odpocząć, ale trzeba wydobyć z siebie rezerwy i dalej walczyć. Mam nadzieję, że my przebrniemy przez ten okres z dobrymi wynikami, zwłaszcza że mamy wtedy niezły terminarz.
Wasze najbliższe starcie z Southampton niespodziewanie urosło do jednego z hitów kolejki. Jak długo jeszcze będziemy oglądać Świętych w czołówce?
- Uważam, że to nie jest typ drużyny, która będzie rewelacją tylko przez kilka spotkań. Southampton gra fajny ofensywny futbol i do końca może się liczyć w batalii o pierwszą czwórkę. Personalia też są tam świetne. Mam jednak nadzieję, że akurat w sobotę to się nie potwierdzi.
To będzie też twój pojedynek z Arturem Borucem. Rozmawialiście na ten temat podczas zgrupowania kadry? Coś mu przekazałeś?
- Nie, w ogóle tego nie poruszaliśmy. Nasze zespoły spisują się dobrze i oby tak dalej.