Artur Długosz: Jak pan oceni spotkanie Stali z Turem?
Łukasz Cichos: Mecz walki. Boisko było ciężkie. Ten kto pozostawiłby na boisku więcej walki, zaangażowania mógł to spotkanie wygrać. Byliśmy blisko. Szkoda tej ostatniej sytuacji. Z jednego punktu musimy być zadowoleni. Na wyjeździe remis to dobry rezultat. Od paru kolejek nie przegraliśmy jeszcze meczu.
Nie mieliście dzisiaj zbyt wiele sytuacji bramkowych. Jedną z nich panu udało się wykorzystać.
- Dokładnie. My nie jesteśmy jakąś świetną drużyną, która gra dobrze w ofensywie. My nie będziemy mieli tylu sytuacji co Zagłębie Lubin czy Widzew Łódź. W takim wypadku musimy wykorzystywać te sytuacje, które mamy. Innego wyjścia nie ma.
Nie obawiał się pan, że obrońcy Stali będą mocno pana pilnować. W końcu ma pan już siedem goli.
- (Śmiech). Jakbym się obawiał, to bym nie wychodził na boisko. Nie ma takiej opcji. To bardziej mobilizuje. Przed tym meczem miałem sześć trafień i w końcu udało mi się zdobyć tego siódmego gola. Bardzo się z tego faktu cieszę.
W poprzednim sezonie Tur nie zdobywał dużo goli. Napastnicy mieli spore problemy ze zdobywaniem bramek. Teraz jest pan z siedmioma trafieniami.
- Ja występowałem w Turze w poprzednim sezonie, lecz wtedy nie korzystano ze mnie. Teraz postanowiono dać mi szansę i ja jestem z tego bardzo zadowolony, że mogę grać w spotkaniach ligowych.
Przed tym pojedynkiem zajmowaliście przedostatnie miejsce w tabeli. Różnica do zespołów plasujących się wyżej jest nieznaczna.
- Zgadza się. Trzeba wygrać jedno, dwa spotkania i już ma się kontakt z zespołami ze środka tabeli. Sprawa jest otwarta i trzeba walczyć do samego końca.
Stal nie może ostatnio wygrać meczu. Wy nie przegrywacie od pięciu kolejek, ale także nie możecie rozstrzygnąć spotkania na waszą korzyść.
- Jak już wspomniałem nie jesteśmy jakimś potentatem ofensywnym. Nie możemy grać otwartej piłki. Bazujemy na zdyscyplinowaniu, na założeniach taktycznych, jakie wyznacza nam szkoleniowiec. Wolą walki, zaangażowaniem musimy jakoś te punkty zdobywać.
Do Stalowej Woli przyjechaliście po zwycięstwo, czy remis was zadowalał?
- Powiem szczerze, że tutaj jechaliśmy po zwycięstwo. Mieliśmy świadomość, że Stalówka jest w lekkim dołku. Wiemy sami jak to jest, jak się czegoś bardzo chce a nie wychodzi. Szczególnie na własnym boisku chcieli zdobyć komplet punktów. Chcieliśmy grać z kontry, zagrać na zero z tyłu i jak się uda, to coś strzelić. Szkoda, bo prowadziliśmy 1:0 i można było to dowieźć do końcowego gwizdka. Niestety, ale z punktu należy się cieszyć.
W drugiej połowie głównie broniliście się.
- W tej części gry zagraliśmy tylko jednym napastnikiem. Trener zdjął Benjamina Imeha i wzmocnił środek pola. Może to i tak wyglądało, ale to jest nasz styl gry.
Remis Stali z Turem można uznać za jakąś małą niespodziankę. W końcu Stalowa Wola to bardzo trudny teren. Wcześniej urwaliście dwa punkty Widzewowi.
- Od paru kolejek gramy konsekwentną piłkę. Kto nas obserwuje, to widzi, że jesteśmy bardzo zdyscyplinowani w obronie. Więcej sił angażujemy w defensywę aby nie stracić bramki, by później nie gonić przeciwnika. Udało nam się strzelić pierwszą bramkę. Właśnie o to chodzi. Później Stalówka musiała nas gonić.
Macie bardzo energicznego trenera.
- (Śmiech). Dokładnie. Trener żyje z nami. To nam bardzo pomaga. Te jego zachowania, podpowiedzi daje nam dużo. Dzięki niemu jesteśmy bardziej skoncentrowani. Dużo nam to daje.
Główny cel to utrzymanie?
- Na pewno. Jak się utrzymamy, to będzie niewątpliwie duży sukces.
A czego można panu życzyć?
- Przede wszystkim zdrowia. To jest najważniejsze. Reszta przyjdzie sama.
A tytuł króla strzelców? Ilijan Micanski ma jednak sporo tych goli.
- (Śmiech). Nie, raczej nie. Ciężko będzie. Zagłębie stwarza sobie dużą ilość sytuacji. Ja miałem jedną i ją wykorzystałem. My nie będziemy mieli tylu okazji.