Golkiper Energetyka ROW Rybnik po raz pierwszy w piątkowym starciu skapitulował w 52. minucie gry, kiedy nie miał szans na obronienie strzału Jakuba Biskupa. Kilka chwil później pomocnik Słoni pokonał go po raz drugi, tym razem uderzeniem z jedenastu metrów.
- Karnego nie było na sto procent - zapewnia Marcin Skrzeszewski. - Sławek zrobił wślizg i czysto wybił piłkę spod nóg przeciwnika. Nie było takiej możliwości, żeby był karny - uważa młody bramkarz, którego zdaniem nie była to jedyna sporna sytuacja meczu.
Tuż przed upływem ostatnich minut spotkania strzał na bramkę beniaminka oddał Rafał Kujawa. Pomimo ofiarnej interwencji Skrzeszewskiego napastnik niecieczan uniósł ręce w górę, ciesząc się z gola. Sędzia liniowy również nie miał wątpliwości i uznał bramkę przyjezdnym.
- Arbiter boczny nie mógł tego widzieć. Ja mu zasłaniałem, a on stał na ósmym metrze. Główny i boczny byli przed linią piłki, byli spóźnieni i nie mogli tego zobaczyć - wskazuje zawodnik rybniczan.
- Wydaje mi się, że wyciągnąłem piłkę z linii i obroniłem ten strzał. Sędzia może jutro lub pojutrze przeprosi, powie, że to jego błąd - dodaje bramkarz.
Po kolejnej porażce jego drużyna z dorobkiem siedemnastu punktów znajduje się na przedostatnim miejscu w tabeli I ligi, co oznacza, że zima w Rybniku może być nerwowa. - Wiadomo, że sytuacja będzie ciężka, ale będziemy tak samo ciężko pracowali, jakbyśmy byli wyżej. Przed nami jeszcze szesnaście spotkań, trzeba zrobić wszystko, by jak najwięcej z nich wygrać.
- Jesteśmy drużyną, która nie zasługuje na to miejsce i na spadek. Nie możemy tylko pozwalać na to, żeby nas tak okradali w meczach u siebie - kończy Skrzeszewski.
[url=http://www.facebook.com/PilkaNozna.SportoweFakty]Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.
[/url]