Trenerzy obu drużyn zapewniali przed spotkaniem, że sobotnie starcie na Arenie Kielc będzie meczem o wszystko. Swoja postawą na boisku najpierw starali się to udowodnić piłkarze Widzewa, a w drugiej połowie, a właściwie w ostatnich 30 minutach - kielczanie. Jak się okazało, ci drudzy w realizacji celu byli skuteczniejsi i zatrzymali trzy punkty u siebie.
Pierwsza połowa zdecydowanie należała do łodzian, z kolei gospodarze byli wyraźnie zdekoncentrowani. To przekładało się na brak dokładności i wykończenia akcji żółto-czerwonych. W 31. minucie po błędach Korony w obronie i ogromnym zamieszaniu w polu karnym szansę na objęcie prowadzenia wykorzystał Widzew. Piłkę do siatki Zbigniewa Małkowskiego pewnie skierował Bartłomiej Kasprzak. Gra kielczan w pierwszej odsłonie była na tyle słaba, że schodzących do szatni piłkarzy żegnały gwizdy z trybun.
Po zamianie stron na zmianę jakościową w zespole Korony trzeba było poczekać ponad kwadrans. W 65. minucie po dośrodkowaniu Golańskiego szansę na zdobycie bramki wykorzystał wreszcie Jacek Kiełb. Od tego momentu wyraźnie zmieniła się gra gospodarzy, którzy coraz częściej szukali swoich szans na połowie przeciwnika. Większość z nich tracili jednak niedokładnymi podaniami i brakiem pomysłu na wykończenie akcji.
Blisko objęcia prowadzenia Korona była w 77. minucie, kiedy Macieja Korzyma zmienił Daniel Gołębiewski. Zmiennik szybko wszedł w grę i gdy wychodził na czystą pozycję, został sfaulowany przez Rafała Augustyniaka tuż przed polem karnym. Za to zagranie łódzki stoper natychmiast obejrzał czerwony kartonik.
W bardzo nerwowej końcówce spotkania zimną krew zachowali kielczanie. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry, gdy wydawało się już, że mecz zakończy się podziałem punktów, po raz drugi na listę strzelców zapisał się Kiełb. Po dośrodkowaniu Kamila Sylwestrzaka mocnym strzałem pod poprzeczkę ustanowił wynik spotkania na 2:1.
Po meczu powiedzieli:
Rafał Pawlak (trener Widzewa Łódź): Bardzo żałujemy , że nie udało nam się wygrać tego spotkania. Zdobyliśmy prowadzenie, kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku i praktycznie do przerwy Korona nie była w stanie stworzyć klarownych sytuacji. W drugiej połowie, na początku też to dobrze wyglądało. Zgubiła nas nasza młodzieńczość. Wydaje nam się, że możemy wymienić 10-20 podań na połowie przeciwnika i to będzie bez konsekwencji, jeśli stracimy piłkę. Te konsekwencje ponieśliśmy. Najpierw straciliśmy zawodnika, a potem drugą bramkę po kontrze. Można powiedzieć, że przegraliśmy na własne życzenie.
Jose Rojo Martin "Pacheta" (trener Korony Kielce): Futbol zwrócił to, co nam wcześniej zabierał. Pierwsza połowa nie była dobra. Potem jednak, po zmianach, do gry wróciła stabilność. Wielką pracę wykonał Maciej Korzym i cały zespół. Do przerwy byliśmy zestresowani, stąd niepowodzenia. W drugiej połowie jednak, byliśmy już tą drużyną, którą widzę na treningach. Doliczyłem się ośmiu okazji do strzelenia bramki. Dodatkowo były jeszcze rzuty wolne Golańskiego. Tych sytuacji mieliśmy o wiele więcej niż przeciwnik, graliśmy blisko jego bramki. Tym razem zdobyliśmy bramkę w doliczonym czasie gry. W ostatnim meczu straciliśmy gola w 90. minucie.
Korona Kielce - Widzew Łódź 2:1 (0:1)
0:1 - Bartłomiej Kasprzak 31'
1:1 - Jacek Kiełb 65'
2:1 - Jacek Kiełb 90+2
Składy:
Korona: Zbigniew Małkowski - Paweł Golański, Radek Dejmek, Pavol Stano, Kamil Sylwestrzak - Jacek Kiełb, Vlastimir Jovanović, Paweł Sobolewski (90' Marcin Trojanowski), Michał Janota (57' Vanja Marković), Siergiej Pilipczuk - Maciej Korzym (77' Daniel Gołębiewski).
Widzew: Maciej Mielcarz - Jakub Bartkowski, Krystian Nowak, Rafał Augustyniak, Marcin Kaczmarek - Aleksejs Visnakovs, Princewill Okachi, Bartłomiej Kasprzak (90' Piotr Mroziński), Mariusz Rybicki (82' Povilas Leimonas), Alen Melunović (71' Łukasz Staroń) - Eduards Visnakovs.
Żółte kartki: Korzym (Korona) oraz Melunović, Augustyniak, Mielcarz, Okachi (Widzew).
Czerwona kartka: Rafał Augustyniak (Widzew - 78. min. za faul)
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).