W piątkowym meczu 18. kolejki T-Mobile Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław (3:0) "Brozio" zdobył swojego 9. ligowego gola w sezonie i zaliczył 4. ligową asystę. Przyczynił się tym samym do historycznego wyczynu - Wisła po raz pierwszy w dziejach wygrała do zera osiem kolejnych ligowych spotkań na swoim stadionie.
- Najważniejsze było dla nas zwycięstwo. Rekordy są głównie dla kibiców i dziennikarzy. Mówiłem, że zagramy lepiej niż z Koroną i chyba tak było. Przede wszystkim podania były dokładniejsze i były tego efekty - mówi Brożek, który widzi mankamenty w swojej grze, chociaż liczby mówią, że jest w całkiem dobrej dyspozycji: - W niektórych momentach piłka mi naprawdę bardziej przeszkadzała, niż pomagała. Może to brak koncentracji, może te dwa tygodnie przerwy jeszcze zrobiły swoje? Czasami tak bywa. To też jest duży ciężar odpowiedzialności, obrońcy grają inaczej przeciwko mnie, niż to miało miejsce nawet przed moim wyjazdem za granicę. Czasem jest mi ciężko, zdaję sobie sprawę ze swoich braków i wiem nad czym muszę pracować na treningach.
Wisła pewnie sięgnęła po zwycięstwo, choć przy golu Łukasza Garguły pomogło jej szczęście i rykoszet od rywala. - Przy bramce Łukasza faktycznie mieliśmy trochę szczęścia, ale przez pierwsze 15-20 minut dominowaliśmy na boisku i stwarzaliśmy sytuacje. Druga połowa zaczęła się dobrze dla Śląska, ale tak naprawdę dwie nasze akcje, dwie nasze bramki i było po meczu - komentuje 37-krotny reprezentant Polski.
Brożek zdobył swojego 9. gola w T-ME, a mógł jeszcze raz wpisać się na listę strzelców, ale po jego lobie nad Marianem Kelemenem piłka o niewiele minęła bramkę gości.
- Myślałem, że mam mniej czasu, że obrońca jest bliżej mnie i chciałem jak najszybciej skończyć akcję, ale teraz wiem, że czasu miałem więcej i mogłem się spokojnie zachować inaczej, zdobywając bramkę. Trudno, to był taki sytuacyjny strzał, nawet nie widziałem dobrze bramki - opowiada napastnik Wisły.
Już w poniedziałek krakowian czeka kolejne spotkanie w dalekim Białymstoku. - Czeka nas długa podróż, bardzo ciężki przeciwnik i przy wyniku 3:0 gdzieś podświadomie o tym myśleliśmy i może dlatego nie forsowaliśmy tempa. Te dwa dni odpoczynku spokojnie nam jednak wystarczą - kończy Brożek.