Bramkarz nie powinien być zmęczony - rozmowa z Rafałem Misztalem, golkiperem Chojniczanki

Bramkarz Rafał Misztal w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl m.in. podsumowuje rundę jesienną I ligi w wykonaniu Chojniczanki i mówi o diecie i swoich wrażeniach z krioterapii. Zapraszamy do lektury.

Maciej Mikołajczyk: Chojniczanka na półmetku rozgrywek otwiera drugą "dziesiątkę", gromadząc w rundzie jesiennej dokładnie 21 punktów. Co sądzisz o obecnej pozycji pomorskiego klubu?

Rafał Misztal: Te jedenaste miejsce w sumie to nie jest ani złe ani dobre. Na pewno każdy z nas gdzieś po cichu liczył na górną połówkę tabeli, ale nie ma też żadnych powodów, by dramatyzować. Jesteśmy beniaminkiem i nie zimujemy w "czerwonej" strefie, choć nasza przewaga nad plasującymi się za nami zespołami jest niewielka. Na pewno szkoda kilku meczy, bo parę razy straciliśmy punkty w ostatniej minucie, w innych gdzieś zabrakło nam kropki nad "i" i myślę, że spokojnie mogliśmy mieć na koncie o 4-5 "oczek" więcej, ale to już historia. Jeśli chodzi o miejsce, to wielkiej tragedii chyba nie ma, ale nasza przewaga nad strefą spadkową jest bardzo malutka, więc przed nami dużo pracy w okresie przygotowawczym, jak i w całej rundzie wiosennej.

Jak oceniasz swoją postawę na boiskach I ligi? Kilkukrotnie byłeś typowany przez różne redakcje do najlepszej "11" danej kolejki - możesz być więc z siebie zadowolony?

- Co do własnej dyspozycji, to można powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany, bo jakieś duże błędy mi się raczej nie zdarzały. Jednak, zawsze patrzę na swoja grę jak krytyk i wiem, że może przy 2-3 bramkach można było się trochę inaczej zachować, co pomogłoby w uniknięciu straty gola, ale niestety łatwo się tak teraz mówi po analizie wideo. Z drugiej strony, kiedy się nie wygrywa meczów, to też ciężko być szczęśliwym, nawet jeśli nie popełniło się żadnego błędu.

Przed tobą zasłużony wypoczynek. Jak planujesz spędzić wolny czas?

- W przerwie zimowej do świąt na pewno zostaję w Chojnicach, bo córka chodzi do szkoły, więc na razie nigdzie się nie wybieram. Dopiero na Boże Narodzenie wyjeżdżamy - najpierw w moje rodzinne strony, później w żony. Z kolei na wakacje czas będę miał dopiero w czerwcu, bo teraz nie mam za bardzo takich możliwości.

Czy jesteś zmęczony trwającą przez cztery miesiące rundą jesienną?

- Bramkarz nie powinien być chyba zmęczony rundą, nawet jeśli zagrałby w niej wszystkie mecze. To taka pozycja na boisku, która o wiele większej pracy i wysiłku wymaga na treningach. W meczach najważniejsza jest koncentracja, bo to od niej najwięcej zależy, gdy czasem czeka się nawet kilkanaście minut na kontakt z piłką.

Niedawno w ramach relaksu wspólnie z innymi piłkarzami Chojniczanki odbyłeś w Krojantach krioterapię ogólnoustrojową. Jakie są twoje wrażenia z pobytu w tej klinice?

- W zeszłym roku również mieliśmy zorganizowane tego typu zabiegi. Dla mnie była to już w sumie taka czwarta 10-zabiegowa sesja w życiu. Wiadomo, jest tam bardzo zimno, ale na pewno jest to przydatne dla zdrowia i zaleczenia mikrourazów.

Czy bramkarz musi przestrzegać jakiejś konkretnej diety? Co je na co dzień Rafał Misztal?

- Jestem zdania, że bramkarz powinien być słusznej postury, ale też nie można przesadzać. Każdy zawodnik powinien indywidualnie kontrolować swój organizm i wiedzieć, kiedy może zjeść mniej, a kiedy więcej. Na pewno to jest też kwestia indywidualna, bo każdy z nas ma inny metabolizm. Znam takich zawodników, którzy niczego sobie nie żałują, a ciężko jest im przytyć chociażby jeden kilogram. Ja jakiejś szczególnej diety nie przestrzegam. Jem to, co mi ugotuje żona, a gotuje naprawdę dobrze. Na pewno nie zagryzam golonki kebabem z frytkami w majonezie, ale też nie jem samej sałaty z marchewką. Mimo, że jestem tęgiej budowy, to nigdy nie mam problemu na badaniach ani z tkanką tłuszczową ani z testami szybkości.

Jak oceniasz aktualny poziom polskiej piłki nożnej?

- Na pewno większość jako wizytówkę polskiej piłki widzi naszą reprezentację, a tej ostatnio nie układa się tak, jak wszyscy sobie by tego życzyli. Myślę, że w Polsce dużym problemem jest nie tyle samo szkolenie i warunki, zaczynając już od najmłodszych kategorii wiekowych, co "martwy okres". Jak sobie pomyślę, ze na takich Wyspach Brytyjskich gra się non-stop od sierpnia do czerwca, to można tylko pozazdrościć. W Anglii, w ligach od drugiej do siódmej występują po 24 zespoły, co daje aż 46 meczy w sezonie plus dodatkowo różne krajowe puchary. Przy dobrych wiatrach drużyna w sezonie może rozegrać nawet około 55. spotkań. Sezon na pewno jest bardziej obfity niż w Polsce. Każdy praktycznie ma szanse się pokazać i zaistnieć, bo meczy jest naprawdę dużo. W Polsce natomiast, nie licząc Ekstraklasy, gdzie podgrzewane murawy trochę ratują sytuację, mamy owy "martwy okres". Ręce człowiekowi opadają, kiedy kończy się runda 20. listopada, a następny mecz jest dopiero 10. marca. Ponad 100 dni trzeba czekać na kolejne spotkanie o stawkę, a to przecież więcej niż trzy miesiące. Okres przygotowawczy, obozy i 10-15 sparingów na pewno nie zastąpią tego, co dałyby zawodnikom oficjalne mecze ligowe. Myślę, że to jeden z czynników, które sprawiają, że jesteśmy daleko za wielką Europą.
 
Które ze spotkań rundy jesiennej w barwach żółto-biało-czerwonych utkwiło Ci w bieżącym sezonie najbardziej w pamięci?

- Niestety najbardziej w pamięci zapadł mi mecz w Gdyni. Na takie mecze czeka się całą rundę. Derby Pomorza, piękny stadion z wzorową murawą i mnóstwo widzów na trybunach. Nikogo nie trzeba motywować do gry w takim spotkaniu. Niestety po dogonieniu wyniku z 0:2 na 2:2 daliśmy sobie strzelić bramkę w ostatniej akcji i w ciągu jednej chwili straciliśmy wszystko to, na co pracowaliśmy cały mecz. To była dla nas duża lekcja pokory. Ale tak to niestety w sporcie bywa. Na wiosnę rewanż w Chojnicach, więc motywacja będzie jeszcze większa, aby się odegrać.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Komentarze (0)