Piotr Wojtewicz: Pojedynek z Górnikiem Łęczna był bardzo nerwowy końcówce. Grę drużyny z Płocka można określić jako przysłowiową obronę Częstochowy. Co stało się z waszą drużyną po przerwie? W pierwszej połowie prezentowaliście się przecież całkiem przyzwoicie.
Artur Melon: Czy ja wiem czy to była obrona Częstochowy? Poza sytuacją Sławomira Nazaruka, kiedy trafił on w słupek, drużyna z Łęcznej nie stworzyła sobie żadnej klarownej sytuacji. Cofnęliśmy się ale wydaje mi się, że nie wyglądało to aż tak źle. Takie były zalecenia trenera – cofnąć się, poczekać co zrobi przeciwnik i skontrować. Udało się dowieźć wygraną do końca więc powinniśmy być zadowoleni.
Był to kolejny twój mecz w podstawowym składzie. Czy to oznacza, że stałeś się podstawowym bramkarzem Nafciarzy?
- Mam taką nadzieję. Te pytanie powinno być raczej skierowane do trenera naszej drużyny. Z dzisiejszego spotkania nie jestem do końca zadowolony. Chodzi mi tu w szczególności o wykopy piłki z pola karnego, które sprawiają mi jeszcze problemy.
Trener gości Krzysztof Chrobak powiedział, że bardziej sprawiedliwym wynikiem końcowym byłby remis. Czy podzielasz jego opinię?
- Czy ja wiem czy byłby sprawiedliwy? Liczy się to co jest w siatce prawda? Górnik gra bardzo dobrze piłką, ale moim zdaniem nie stworzyli sobie zbyt dogodnych sytuacji do strzelenia bramki. Mieliśmy więcej stuprocentowych sytuacji od gości i gdybyśmy strzelili bramkę na 2:0 to już by było wcześniej po meczu. Piłkarze i trener Górnika uznają, że remis byłby sprawiedliwy, a ja uważam, że wygraliśmy zasłużenie.
Następnym waszym przeciwnikiem będzie Widzew Łódź. Czy w drużynie da się zauważyć jakieś specjalne podejście do tego zespołu?
- Dla mnie osobiście jest to mecz wyjątkowy. Swego czasu skreślono mnie tam i nie dano szansy na grę. Dlatego też będę się starał wznieść na wyżyny swoich możliwości aby wynik końcowy tego spotkania był dla Wisły jak najbardziej korzystny. Mam nadzieję, że razem z kolegami osiągniemy tam dobry rezultat.