Amadeusz Makosch: Do Trójmiasta jechaliście nie przegrać i udało wam się osiągnąć ten cel. Zdobył pan dwie bramki, z czego ta w spotkaniu z Arką Gdynia zapewniła wam de facto punkt. Czy to znaczy, że Tomasz Wróbel znowu będzie wprowadzał sporo zamieszania na boisku?
Tomasz Wróbel: Na początku dziękuję za miłe słowa. Na pewno cieszy mnie to, że udało zaprezentować mi się z jak najlepszej strony w meczach pucharowych, ponieważ wcześniej nie było mi dane zagrać w spotkaniach ligowych dłużej niż kilkanaście minut w końcówkach. Jestem bardzo szczęśliwy, że tak się pokazałem.
Wspomina pan, że w meczach Ekstraklasy nie było panu praktyczne zagrać. Jak dokładnie wyglądała sytuacja z odsunięciem pana od podstawowego składu?
- Dobrze, że jest to już za mną. Ciężko mi powiedzieć dlaczego została podjęta taka decyzja. Trenerzy zadecydowali, że niby jestem w słabszej formie, a ja nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Ja robiłem swoje, a skład ustalają właśnie oni i nie mam tutaj nic do gadania.
Po zakończeniu ubiegłego sezonu pojawiły się doniesienia, że interesuje się panem Legia Warszawa, ale z transferu nic nie wyszło. Czy można powiedzieć, że Tomasz Wróbel to człowiek skazany na Bełchatów?
- Na pewno nie można tak powiedzieć. Gra w Bełchatowie sprawia mi wiele przyjemności i jestem zadowolony, że właśnie tam mogę się realizować. GKS jest stabilnym klubem, wciąż się rozwija i osiąga coraz większe sukcesy. Jeżeli chodzi o mój domniemany transfer to nie zaprzeczam, że Legia wyraziła zainteresowanie moją osobą. Przedstawiciele tego zespołu skontaktowali się z moim menadżerem, ale jak wiadomo na sygnałach się zaczyna, a do finalizacji i definitywnego transferu jest daleka droga. Niestety nie wyszło, ale mam nadzieję, że będę dostawał dużo szans gry, a o całej reszcie będę myślał w przyszłości.
Wliczając spotkania Pucharu Ekstraklasy można łatwo policzyć, że nie przegraliście od pięciu spotkań. Chwilowy wzrost formy, czy może powrót do wielkiej formy?
- Gramy coraz lepiej, coraz dokładniej, stwarzamy sobie dogodne sytuacje. Nie można ukrywać, że nasz początek nie był taki jak sobie wymarzyliśmy, ale uważam, że gramy ciekawą piłkę i powinno byc tylko lepiej.
Spotkanie z Ruchem Chorzów nie należało do najłatwiejszych, ale zdołaliście uzyskać korzystny wynik. W sobotę gracie z Polonią Bytom, która jest swoistym czarnym koniem rozgrywek, a już drugi rok z rzędu była spisywana na straty. Z jakim nastawieniem jedziecie na ten mecz?
- Do Bytomia jedziemy pewni swoich umiejętności, ale nie pewni siebie. Podchodzimy do nich z szacunkiem, ponieważ jest to drużyna, która może wiele krwi jeszcze napsuć wielu drużynom. Polonia jest zespołem, który nigdy nie odpuszcza i musimy stawić im czoła, co może być trudne.
Czujecie się na siłach żeby nawiązać walkę i dogonić czołówkę? Brakuje tylko czterech punktów
- Tak jak powiedziałem gramy coraz lepiej i częściej powinniśmy zdobywać komplet punktów. Myślę, że już teraz nadszedł czas, żeby udowodnić, że jesteśmy drużyną, która może zająć miejsce w pierwszej piątce tabeli.
Atmosfera w szatni jest chyba z meczu na mecz coraz lepsza?
- Z uśmiechem na twarzy mogę powiedzieć, że wiele klubów może nam pozazdrościć tego klimatu, jaki panuje w naszej szatni.
Gdy do mediów przedostały się pierwsze pogłoski na temat objęcia stanowiska trenera GKS Bełchatów przez Pawła Janasa, wiele osób podeszło do nich z dużym dystansem. Chyba nie do końca wierzyli w powodzenie tego przedsięwzięcia, ale teraz chyba trener nie pozostawił żadnych złudzeń.
- Dokładnie tak jak pan mówi, wielu wątpiło, ale tabela mówi sama za siebie. Na początku było ciężko, ponieważ trener Janas wprowadził inny system treningowy niż trener Lenczyk. Teraz jednak już praktycznie dopasowaliśmy się do tego nowego rytmu, a nasza współpraca układa się coraz lepiej.
Kary finansowe dla zawodników to w ostatnim czasie dość często poruszany temat i nie mam tutaj na myśli tylko zawodników z Bełchatowa. Jak pan odnosi się do tego typu działań i czy uważa pan, że powinna pojawić się jakaś inna, lepsza alternatywa?
- Nie mówię tego tylko jako zawodnik, ale również jakbym popatrzył jako osoba postronna, to wydaje mi się, że nie jest to na miejscu i trzeba szukać zupełnie innych rozwiązań.
Również przed kilkoma tygodniami można było co nieco usłyszeć na temat konfliktu piłkarzy z kibicami. Jak może pan to skomentować?
- Osobiście zawsze uważałem, zresztą jak koledzy z zespołu, że kibice są nieodłączną częścią naszego zespołu. Bez nich przecież, nie byłoby piłki nożnej, jak i wielu innych sportów. Gramy przede wszystkim dla nich i nie warto sięgać pamięcią wstecz, ale zrobić wszystko żeby byli szczęśliwi i nas wspierali.