36-letni weteran zatrzymał Lewandowskiego. "Nie przegrał z nim ani jednego pojedynku"

Cichym bohaterem meczu Borussii z Herthą okazał się piłkarz, który już zapowiedział, że po upływie obecnego sezonu kończy zawodową karierę.

Ponieważ John Anthony Brooks i Sebastian Langkamp narzekali na problemy zdrowotne, trener Herthy Berlin musiał w pojedynku Borussią eksperymentować z zestawieniem linii obrony. Jos Luhukay postanowił wystawić w roli stopera Levana Kobiaszwiliego, który wcześniej w bieżącym sezonie rozegrał zaledwie 140 minut.

Decyzja szkoleniowca wiązała się ze sporym ryzykiem, ponieważ Gruzin jest nominalnym bocznym defensorem, a jego zadaniem było krycie uznawanego za najlepszego napastnika Bundesligi Roberta Lewandowskiego. Jak się później okazało, Luhukay miał trenerskiego nosa.

- Brawa i gratulacje dla Kobiego! Myślę, że nie przegrał z Lewandowskim ani jednego pojedynku. Od pierwszej do ostatniej minuty był czujny, uważny i energiczny - pochwalił podopiecznego trener. "Był twardy i konsekwentny, rozegrał rewelacyjne zawody, a jego doświadczenie w tym nerwowym pojedynku było na wagę złota" - ocenili niemieccy dziennikarze. - Mecze z Borussią wyjątkowo mi leżą - uśmiechał się Kobiaszwili, który z Dortmundem rywalizował już 24 razy i odniósł 10 zwycięstw, mając w dorobku tylko 6 porażek.

Kobiaszwili do Niemiec przybył w 1998 roku i przez pierwsze pięć sezonów reprezentował SC Freiburg, by następnie przenieść się do Schalke 04 Gelsenkirchen. W 2010 roku trafił do Herthy, z którą spadł do 2. Bundesligi. Podczas dramatycznych barażów o otrzymanie z Fortuną Duesseldorf w 2012 roku Gruzin miał zaatakować sędziego Wolfganga Starka, za co został zawieszony przez niemiecką federację na cały sezon (karę skrócono później o pół roku).

Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.

Komentarze (0)