Po odejściu Mario Goetzego Borussia Dortmund długo poszukiwała następcy swojego wychowanka. Priorytetem dla Juergena Kloppa był Kevin de Bruyne, ale transfer Belga zablokowała Chelsea Londyn. W tej sytuacji Hans-Joachim Watzke postanowił sięgnąć głębiej do kieszeni i pozyskać za 27,5 mln euro z Szachtara Donieck Henricha Mchitarjana. Ormianin stał się najdroższym nabytkiem BVB, bijąc wieloletni rekord Marcio Amoroso.
Jak jesienią radził sobie ofensywny pomocnik? "Miki", jak w Niemczech nazwano 24-latka, wziął udział aż w 23 oficjalnych spotkaniach Borussii i zdobył 5 goli, do których dołożył 5 asyst. Miewał przebłyski, za kilka występów zebrał znakomite recenzje (m.in. przeciwko Eintrachtowi Frankfurt i SSC Napoli), ale wiele razy zaprezentował się bezbarwnie i nie potrafił pozytywnie wpłynąć na ofensywne poczynania zespołu.
- Sądzę, że nie pokazałem jeszcze w Borussii tego, na co potrafię. Stać mnie na dużo, dużo więcej i mogę grać zdecydowanie lepiej - przyznaje samokrytycznie Mchitarjan, podsumowując swoje pierwsze półrocze w czarno-żółtych barwach.
U reprezentanta Armenii - podobnie jak w przypadku Marco Reusa i Roberta Lewandowskiego - szwankowała skuteczność. - Pozytywnie mogę ocenić to, że miałem dogodne sytuacje strzeleckie i część z nich sam sobie wypracowałem. Prawdą jest jednak, iż nie wykorzystałem ich tak często, jak powinien. Wychodzę z założenia, że w rundzie rewanżowej będę częściej posyłał piłkę do bramki rywali. Teraz być może trochę brakowało mi świeżości z uwagi na konieczność częstych występów. Mieliśmy napięty terminarz i wąską kadrę wskutek licznych kontuzji - tłumaczy Mchitarjan.
Czy Juergen Klopp nie szczędził w ostatnich tygodniach krytyki podopiecznemu? - Oczywiście zdarzało się, że miał niepochlebne uwagi po słabszych spotkaniach. Nawet jednak jeśli trener jest ze mnie zadowolony, to ja sam mam do siebie zastrzeżenia. Jestem bardzo samokrytyczny i wiem, że stać mnie na więcej - przekonuje.