Flota Świnoujście pokonała w pierwszym tegorocznym sparingu Błękitnych Stargard Szczeciński 4:2. W pierwszej połowie grała chaotycznie i pozwoliła na wiele drugoligowcom. Dopiero po zmianach dokonanych w przerwie przejęła kontrolę nad wydarzeniami i wypunktowała przeciwnika. - Rozkręcaliśmy się w tym meczu powoli. W drugiej połowie poukładaliśmy grę, a optymistycznym sygnałem jest to, że dobrze wytrzymaliśmy fizycznie. W środę mieliśmy dwa poranne treningi o 7.30 i 10.30, a mimo tego tempo w końcówce nie siadło - znalazł pozytyw trener Floty Bogusław Baniak.
- Do przerwy przegrywaliśmy 1:2 i chłopcy byli tym wynikiem przerażeni. To, że odrobili stratę z nawiązką jest dobrym sygnałem. Pokazuje, że chcemy wygrywać nawet z teoretycznie mniejszymi, a przy okazji pokazać jakąś dobrą grę. Przed meczem zawiesiłem chłopakom poprzeczkę – zwycięstwo trzema golami. Było blisko, gdyby Martynowicz strzelił sam na sam, to wykonaliby zadanie. A tak – znowu muszą rano wstać i biegać - dodał Baniak.
"Bebeto" obserwował trzech ofensywnych zawodników. Marcin Martynowicz strzelił gola i nie uciekał od grania, Marek Fundakowski przeplatał obiecujące zagrania z prostymi błędami. - Znam tego piłkarza z Motoru Lublin. Nie zagrał do końca tego, czego oczekuje od klasycznej, silnej dziewiątki, ale w jego przypadku dało się we znaki zmęczenie. Dotarł do nas przed sparingiem po długiej podróży - tłumaczył Baniak i potwierdził, że chce jeszcze poobserwować ten duet.
Inaczej wygląda sytuacja trzeciego z nowo testowanych - tajemniczego Bułgara Mladena Stojewa. Rosły napastnik jest wychowankiem Lokomotivu Sofia, grał m.in. w Spartaku Warna, a ostatnio w drugoligowym FC Dunav Ruse. Trenował w Świnoujściu od kilku dni i wstępna ocena jego możliwości była na tyle zadowalająca, że dostał szansę w sparingu.
- Kompletnie nie zdał egzaminu - nie owija w bawełnę Bogusław Baniak, który nie wytrzymał i ściągnął Bułgara z boiska po niespełna 30 minutach. Nic dziwnego - występ wzbudził niesmak. Stojew nie biegał, poruszał się w ślimaczym tempie w niewielkim kwadracie. Można było odnieść wrażenie, że z premedytacją unika gry.
- Stojew. Naprawdę ma tak na nazwisko? - dopytywał się dziennikarzy Baniak. - W takim razie nazwisko nie kłamie, to dokładnie Stojew. Dokonałem szybkiej zmiany, ponieważ jego obecność na boisku jeszcze wzmagała nerwowość. Po treningach siłowych oraz biegowych chłopcy nie czują właściwie piłki i denerwują się na siebie nawzajem kiedy im nie wychodzi. Dałem im za zadanie wygrać z przewagą trzech goli, a tu jeszcze taki "Stojanow" stoi i trzeba biegać za niego – zamknął temat Bułgara szkoleniowiec.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Przypomnijmy, że to nie pierwszy osobliwy napastnik, którego przymierzano do Floty w ostatnich miesiącach. W lipcu Baniak obserwował Norwega Daniela Forlandsaasa - specjalistę od trafiania krzyżakiem w poprzeczkę i żonglowania gumą do żucia, który także został negatywnie zweryfikowany po niecałych 30 minutach.