Pomyślmy nad tą kwestią podziału. Na zachodzie mamy bogatą Wielkopolskę, Dolny i Górny Śląsk, Pomorze, a na wschodzie biedne Podkarpacie, Lubelszczyznę czy Warmię i Mazury. Polacy z zachodniej Polski żartobliwie nazywają wschodnią ścianę "Azją". Czy jednak to tylko żarty? Wydaje się, że raczej nie.
Zwróćmy teraz uwagę na futbolową mapę naszego kraju. Jakie drużyny mamy w pierwszej lidze? Ile z tych zespołów leży na prawym brzegu Wisły, czyli na tzw. ścianie wschodniej? Jeden! Dokładnie tylko jeden! To beniaminek Jagiellonia Białystok. Drużyna, która względnie dobrze sobie radzi, lecz należy tylko do przeciętniaków. A czy w drugiej lidze sytuacja jest inna? Wcale nie! Tam mamy tylko trzy kluby: ŁKS Łomża, Motor Lublin i Stal Stalowa Wola. Wszystkie te kluby ledwo co wiążą koniec z końcem, każdy ma wielkie problemy finansowe i broni się przed spadkiem do niższej klasy rozgrywkowej.
Zerknijmy na chwilkę do historii. Dawniej i to z powodzeniem w najwyższej klasie grały: Igloopol Dębica, Siarka Tarnobrzeg, Stal Mielec, Stal Rzeszów, Stomil Olsztyn czy, wspomniani wcześniej, Motor z Lublina czy Stal ze Stalowej Woli. A gdzie są teraz te drużyny? A grają w ligowym zaścianku, ponieważ nie ma w takich miastach jak Olsztyn czy Rzeszów pieniędzy od sponsorów. A dlaczego? Może działaczom nie zależy na ich poszukiwaniu? W środowisku sportowym na południowym - wschodzie znana jest osoba senatora Grzegorza Laty. Czy ten człowiek zapomniał skąd pochodzi? Z jakim klubem święcił swoje największe sukcesy?
Czy już nikomu nie zależy na "ścianie wschodniej" w naszym kraju? Chyba jednak nie. Nawet projektowane drogi omijają tą część państwa. Kiedy powstanie planowana autostrada A4 łącząca Ukrainę z zachodnią Europą? Kiedy zostanie wybudowany chociaż jeden jej kilometr w województwie podkarpackim? Chyba nie będzie go nawet w roku Mistrzostw Europy, które odbędą się w Polsce i na Ukrainie.
Wschód Polski jest głodny futbolu, o czym świadczy zainteresowanie chociażby meczami Jagiellonii, gdzie na każdym meczu było od 7000 do 9000 widzów. A czy w drugiej lidze nie ma dobrych frekwencji? Oczywiście, że są. Czy to w Lublinie, czy w Stalowej Woli na spotkaniach ligowych potrafi pojawić się kilka tysięcy ludzi. Tak samo bywało w Łęcznej, kiedy ta grała w Ekstraklasie.
Afera korupcyjna w polskim futbolu zaczęła się od zatrzymania człowieka ze wschodu - Antoniego F. ze Stalowej Woli. Może teraz właśnie od tej części naszego kraju rozpocznie się nowa era futbolowa w Polsce?