Dla niektórych zawodników pierwsza liga to za wysoko - komentarze po meczu GKP Gorzów Wlkp. - Warta Poznań

Bilans ostatnich czterech spotkań GKP jest wręcz tragiczny. Kryzys tego zespołu wykorzystała Warta Poznań, która dzięki trzem punktom wywiezionym z Gorzowa odbiła się od dna tabeli.

Piotr Wiszniewski
Piotr Wiszniewski

Czesław Jakołcewicz (trener GKP): Jakoś nie mam szczęścia do Warty. Przegraliśmy kolejny mecz. Można było grać na 0:0. Stracone bramki są nie do przyjęcia na tym poziomie. Brzostowski doznał urazu przed meczem. Dłoniak dostał kolejną szansę. Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Nie chcę się tłumaczyć, ale tak nie może być. Oddajemy cenne punkty, oddajemy mecze, nie strzelamy karnego, tracimy kuriozalne bramki. W końcówce graliśmy nawet w dziewięciu. Nie wiadomo, czy Petrik nie ma złamanych żeber. Moim zdaniem sędzia strasznie się pogubił, lecz nie wypaczył wyniku. Jak tu przychodziłem, pierwsze mecze były naprawdę fajne. Wszyscy chcieli, miło mi się pracowało. Gdzieś to wszystko prysło. Dla niektórych zawodników pierwsza liga to chyba za wysoko.

Sławomir Najtkowski (trener Warty): Na pewno spotkały się dwie drużyny, które są w dołku. My przegraliśmy kilka spotkań, rywale także przegrali kilka spotkań. Pierwszą połowę zagraliśmy defensywnie, wycofani do tyłu. Chciałem, aby drużyna nie straciła bramki na początku, tak jak to było w poprzednich spotkaniach. Udało nam się strzelić bramkę w drugiej połowie. Chcieliśmy bronić tego wyniku. Pod koniec meczu, już po czerwonej kartce, wprowadzałem defensywnych zawodników, aby wybronić wynik. W końcówce udało się dołożyć jeszcze jedną bramkę. Jestem szczęśliwy z tego zwycięstwa.

Adam Więckowski (GKP): Wydaje mi się, że ciągle coś siedzi w naszych głowach. Nasza gra nie wygląda od początku najgorzej. Popełniamy jednak dziecinne, juniorskie błędy. Brak komunikacji, czy jakiegoś poprawnego zareagowania, co przekłada się na stracone bramki. Ten strzał Bataty był bardzo nieprzyjemny, z kozłem. Dawid odbił piłkę przed siebie, brakowało komunikacji. Podobnie było przy drugiej bramce, gdzie też doszło do nieporozumienia między Krzysztofem Michalskim a Dawidem Dłoniakiem. Jedziemy za tydzień do Lublina i tam chcemy po prostu nie przegrać.

Adrian Łuszkiewicz (GKP): Nie wiem, co się dzieje i czym to tłumaczyć. Na początku jak trener przyszedł, szło nam bardzo dobrze. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, strzelaliśmy bramki, a teraz coś się zacięło i nawet karnego nie możemy trafić. Na pewno występują nerwy. Jest napięcie, naciskają prezesi, naciskają kibice. Gra na pewno się nie układa. Nie wiem, co się dzieje. Wypadałoby wygrać jakiś mecz, lecz jak na razie chyba się na to nie zanosi.

Marcin Wojciechowski (Warta): Przed tym spotkaniem byliśmy w gorszej sytuacji. Mieliśmy o dwa albo trzy punkty mniej. Patrząc z perspektywy walki o utrzymanie, to już w tej rundzie był to mecz o sześć punktów. Był to ostatni dzwonek; albo się przebudzimy, albo pewnie do końca rundy nie zdobylibyśmy punktów. Zagraliśmy z pełnym zaangażowaniem, wszyscy chcieli i udało nam się wygrać. Kiedy prowadzimy, dobrze nam idzie, kontrujemy i dostajemy karnego - to zawsze jest jakieś podłamanie. Na szczęście dla nas zawodnik nie strzelił, wtedy wiedziałem, że musimy już wygrać. Dłuższy czas nie grałem, wiadomo jak to jest ze skutecznością, ale dobrze, że wykorzystałem chociaż sytuację na 2:0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×