Artur Długosz: To pana pierwsze spotkanie po kontuzji i od razu zagrał pan doskonale. Strzelił pan piękną bramkę i należał do najlepszych graczy na boisku.
Sebastian Mila: Bardzo mnie to cieszy. Rzeczywiście udało mi się zagrać w sobotę niezłe spotkanie i na dodatek wygraliśmy z Arką Gdynia i umocniliśmy się w górnej części tabeli. Nie mogło nic fajniejszego mi się przytrafić. Cieszę się z tego powodu bardzo i oby takich meczów było jeszcze więcej.
Po dziewięciu kolejkach Śląsk ma tylko jedną porażkę. Mierzycie wysoko?
- Nie, nie. Ten sezon jest chyba badawczy. Musimy najpierw zbadać sytuację, jak będziemy się prezentować. Jest wielu nowych zawodników, którzy wcześniej grali w drugiej lidze. Mamy zespół, który jest dobry, aczkolwiek potrzebujemy trochę czasu, aby ta machina funkcjonowała na tyle, żebyśmy mogli myśleć o grze o wysokie cele.
Wyrasta pan na prawdziwego lidera zespołu. Sześć asyst i trzy gole mówią same za siebie.
- Bardzo mnie cieszy to, że udaje mi się trafiać do bramki i asystować, aczkolwiek to jest zasługa chłopaków z drużyny. Oni mnie wprowadzili do zespołu, oni mnie potrafili zaaklimatyzować. To jest naprawdę bardzo fajne i jeżeli cokolwiek osiągnąłem, to mogę tylko im za to dziękować.
Czy wracając do Polski, do Wrocławia myślał pan, że gra będzie się tak dobrze układała?
- Powiem szczerze, że nie. Nawet nie marzyłem, że mogę aż tak wystartować w Śląsku. Rzeczywiście na razie jest super i przede wszystkim bardzo dobrze się tutaj czuję. Z kibicami to wszystko bardzo fajnie funkcjonuje. Oby tak dalej, oby kolejne mecze były takie same jak ten z Arką.
Utrzymaliście Twierdzę Wrocław. Nie padnie ona do końca sezonu?
- Oby tak było. Oby rzeczywiście nikt nie zdobył tutaj zbyt wielu punktów, bo to jest jednoznaczne z tym, że my będziemy mieli ich dużo więcej.
Spotkanie z Arką kosztowało was trochę zdrowia. Musieliście się dużo namęczyć, aby pokonać zespół z Gdyni.
- Tutaj w ekstraklasie już rzadko kiedy będzie się łatwo grało, chyba że już się strzeli dwie, trzy bramki, wtedy mecz jest łatwiejszy. Rzadko będą jednak takie sytuacje, bo każdy piłkarsko jest już ułożony i na pewno każdy dobrze pracuje w defensywie. Nie jest łatwo strzelać gole.
Dlaczego opuścił pan boisko w 77. minucie? Było to spowodowane kwestią zdrowotną?
- Nie, taka była decyzja trenera. Trener widzi najlepiej, jak to wszystko wygląda i dostrzegł, że trzeba wpuścić jakiegoś nowego zawodnika. On to widzi najlepiej i chwała mu za to. Żongluje zawodnikami, każdy musi grać na sto procent, żeby być pewnym występu.
Ostatnie spotkanie na wyjeździe zremisowaliście, teraz z Lechem Poznań będziecie walczyć o zwycięstwo?
- Nie każdy w Poznaniu wygrywa. Oby nam się trafiło to zwycięstwo, aczkolwiek remis też byłby dla nas dobry.
Rozmawialiśmy ponad miesiąc temu o grze w reprezentacji. Mówił pan, że na razie to temat nieaktualny. Czy dalej potwierdza pan te słowa?
- Tak. Na razie to jeszcze nieaktualny temat.
Jeszcze?
- Tak, tak. Na razie chciałbym się skoncentrować na tym, aby Śląsk dobrze grał i tyle, a reprezentacja w przyszłości przyjdzie.
Jeżeli jednak ta runda do końca będzie tak udana, pierwsze mecze w nowej także...
- Nie wiem, czy trener będzie chciał korzystać z moich usług. On ma swoją koncepcję i nie wydaje mi się, aby mnie w niej widział.
Mało jest jednak w tej chwili piłkarzy o takich dokonaniach w lidzie jakie pan ma...
- Miło słyszeć coś takiego. Na pewno jest to fajne, aczkolwiek nie wiem, czy to ma znaczenie dla trenera.
Chciałby pan wyróżnić kogoś ze Śląska po meczu z Arką?
- Tak. Wyróżnię cały zespół, dlatego, że zasłużyli na to. Każdy z zawodników był w sobotę pewny w swoich poczynaniach i naprawdę nie było słabego punktu i to na pewno pomogło w tym, że czuliśmy się pewniej na boisku. W związku z tym cały zespół jest wyróżniony, a zwycięstwo dedykujemy kibicom.
Pan nie pochodzi z Wrocławia, ale czy na spotkanie z Arką Gdynia mobilizowaliście się specjalnie? Wiadomo, co dla fanów Śląska znaczy potyczka z gdynianami.
- Dla mnie znaczy chyba nawet ciut więcej niż dla kibiców Śląska. Ja jestem jakby zjednoczony z Lechią Gdańsk. To jest mój zespół i mój klub, któremu kibicuję od dziecka. To klub, w którym grałem i mam nadzieję, że będzie zawsze grał w ekstraklasie. Tam od zawsze było mi wpajane, że Arka jest najgroźniejsza i jest najważniejszym przeciwnikiem.
Czyli dla pana gol w meczu z Arką Gdynia miał duże znaczenie?
- To było niesamowite uczucie.