Obrońca Eintrachtu prowokował Roberta Lewandowskiego, trener musiał uspokajać Polaka

Carlos Zambrano nie przebierał się w środkach i poniewierał Robertem Lewandowskim w meczu Pucharu Niemiec. Peruwiańczyk starał się sprowokować napastnika Borussii Dortmund, co mu się nie udało.

Niezwykle silny fizycznie Carlos Zambrano postanowił uprzykrzyć życie Robertowi Lewandowskiemu podczas pojedynku Eintrachtu Frankfurt z Borussią Dortmund (0:1). Pod pewnym względem brutalna gra Peruwiańczyka powiodła się, ponieważ "Lewy" nie wpisał się na listę strzelców, a pierwsze uderzenie zdołał oddać dopiero w 78. minucie.

Z punktu widzenia fair play stoper Orłów zdecydowanie przesadził - zwłaszcza po godzinie gry, kiedy rozmyślnie trafił Polaka łokciem w klatkę piersiową. Lewandowski długo dochodził do siebie i powrócił na murawę dopiero po tym, jak udzielono mu pomocy medycznej. - Takie zagrania nie mają nic wspólnego z piłką nożną, sędzia powinien postąpić inaczej. Rzadko można oglądać obrońcę, który tak często i tak bardzo prowokuje rywala - komentuje Michael Zorc, sugerując, że 24-letni podopieczny Armina Veha zasłużył na wyrzucenie z boiska.

"Lewy" nie dał się sprowokować przeciwnikowi i zakończył spotkanie bez żółtej kartki. Reprezentant Polski miał jednak ochotę "odgryźć się" nieprzebierającemu w środkach przeciwnikowi. - W przerwie musiałem rozmawiać z Lewandowskim jak z małym dzieckiem i go uspokajać, aby nie dał się sprowokować - ujawnia Juergen Klopp.

"Był powstrzymany przez Zambrano wszelkimi środkami - zarówno tymi legalnymi, jak mniej legalnymi. Nawet jeśli nie stworzył zagrożenia pod bramką rywali i rzadziej był przy piłce niż w poprzednich spotkaniach, udowodnił swoją wartość dla gry ofensywnej BVB" - komentują redaktorzy DerWesten, którzy przyznali naszemu rodakowi notę "2,5" ("1" - klasa światowa, "6" - poniżej krytyki). Na taką samą ocenę "Lewy" zasłużył w ocenie dziennikarzy RuhrNachrichten.

Snajper dortmundczyków należał do najlepszych zawodników na placu gry. Na szczególne wyróżnienie zasłużyli także Manuel Friedrich i Pierre-Emerick Aubameyang. Nieco słabiej w roli lewoskrzydłowego wypadł Kevin Grosskreutz, a nie najlepiej poszło także Łukaszowi Piszczkowi (noty "3" i "4"). Polskiemu defensorowi zarzucono, że niejednokrotnie dał się ograć na skrzydle Constantowi Djakpie, a po przerwie był mało przydatny w ofensywie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: