W 38. minucie środowej konfrontacji w 1/8 finału Nicola Rizzoli pokazał czerwoną kartkę Wojciechowi Szczęsnemu po tym, jak ten przewrócił znajdującego się na czystej pozycji Arjena Robbena. Czy nasz rodak powinien zostać wyrzucony z boiska? - Sądzę, że te zasady w każdym kraju są inne. Nasz bramkarz wyszedł tylko po piłkę, ale dotknął Robbena, który dodał w tej sytuacji trochę od siebie, a jest to zawodnik posiadający doświadczenie w wyolbrzymianiu niektórych zdarzeń boiskowych - analizuje Arsene Wenger.
- Niestety odkąd zaczęliśmy grać w osłabieniu, to już nie było to samo widowisko. Decyzja sędziego nie odmieniła meczu, ale go zabiła. Wcześniej był to pojedynek na najwyższym poziomie, a po przerwie zrobił się po prostu nudny - przyznaje Francuz.
[wrzuta=8gAoap3nCUq,sawczenkos]
[i]
- Nie jestem sędzią, by jednoznacznie oceniać to zdarzenie. Wojciech na pewno źle ocenił sytuację, ale nie było z jego strony wyraźnej woli popełnienia faulu[/i] - puentuje menedżer Kanonierów. - Czuję frustrację, ponieważ po przerwie mogliśmy skupiać się jedynie na tym, by utrzymać wynik 0:0 i liczyć na okazje po stałych fragmentach bądź kontratakach - dodaje.
Pojedynek miałby zupełnie inny przebieg, gdyby w 9. minucie rzut karny na bramkę zamienił Mesut Oezil. Niemiec uderzył jednak w środek bramki i nie pokonał Manuela Neuera. - Wciąż żałuję, że nie wykorzystaliśmy jedenastki. Potrzebowaliśmy tego gola, zwłaszcza że dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie, w pierwszym kwadransie mieliśmy aż trzy sytuacje i mogliśmy wprowadzić niepokój do gry Bawarczyków. Mesut niestety się pomylił - przyznaje.
Czy Arsenal ma jeszcze realne szanse na ćwierćfinał? - Będziemy walczyć do końca i się nie poddamy. W przerwie stwierdziliśmy, że musimy utrzymać 0:0 i zobaczyć, co się wydarzy. Niestety scenariusz był podobny do tego z wtorkowego meczu Man City - graliśmy w osłabieniu, a następnie straciliśmy bramkę w końcówce, bo chcieliśmy wyrównać po rzucie wolnym i daliśmy się złapać na kontrataku - kończy Wenger.