Nie porzuciłem marzeń o reprezentacji Polski - rozmowa z Dariuszem Dudką, piłkarzem Wisły Kraków

- Nie porzuciłem marzeń o grze w reprezentacji Polski, ale krok po kroku - na razie najważniejsza jest Wisła - mówi dla SportoweFakty.pl [tag=2845]Dariusz Dudka[/tag], który wrócił do Polski po 5,5-letniej przerwie.

Maciej Kmita: W niedzielę po raz pierwszy od kwietnia 2008 roku ponownie zagrał pan w barwach Wisły Kraków.

Dariusz Dudka: Był dreszczyk emocji, ale czułem się dobrze. Naprawdę cieszę się, że akurat w derbach Krakowa mogłem ponownie zadebiutować w Wiśle. Cieszę się podwójnie, bo wygraliśmy.

Wszedł pan do gry w II połowie. Trener Smuda reagował na wydarzenia na boisku, czy już wcześniej obiecał panu ponowny debiut akurat w derbach?

- Prowadziliśmy spokojnie 2:0 i powinniśmy wtedy podwyższyć, bo mieliśmy okazje. Straciliśmy jednak bramkę, później Cracovia miała jeszcze rzut rożny, po którym bardzo się zakotłowało w naszym polu karnym. Na szczęście wygraliśmy. Sami napytaliśmy sobie biedy, oddając pole przeciwnikowi. Gdyby nie gol Łukasza Garguły, mogło być różnie. Trener Smuda w tygodniu mi powiedział, żebym był gotowy na grę, bo na pewno da mi jakieś minuty, ale nie wiedziałem dokładnie, w której minucie wejdę na boisko.

Nie było rozmowy o tym, że wobec urazu Łukasza Garguły może pan wystąpić już od pierwszej minuty?

- W derbach jeszcze nie, ale wiedziałem, że jeśli będą kartki lub kontuzje, to w następnym meczu zagram od pierwszego gwizdka. Tak się stanie, bo Łukasz Burliga będzie pauzował przez dwie kolejki z powodu kartek. Cieszę się, bo potrzebuję meczów. Z każdym kolejnym występem będę bliżej optymalnej formy. Lewa, prawa obrona czy środek pomocy - dla mnie to jest obojętne, bo chcę się w Wiśle odbudować, a tak się stanie tylko, kiedy będę grał.

To na ile procent jest pan dziś gotowy?

- Myślę, że to 70-80 procent. Przebiegałem cały miniony tydzień na dobrym poziomie, teraz będę miał interwały i będę gotowy na mecz z Lechią Gdańsk. Zgranie z kolegami przyjdzie z czasem.

Dariusz Dudka (z prawej) w czasie 187. derbów Krakowa
Dariusz Dudka (z prawej) w czasie 187. derbów Krakowa

Od początku stycznia przez sześć tygodni nie miał pan klubu. Jak pan wtedy trenował?

- Biegałem wtedy codziennie po 12-15 kilometrów i ćwiczyłem na siłowni. Cały czas trzymałem więc formę fizyczną, ale brakowało mi gry. Grałem tylko z kolegami w futsal, ale tego się nie da w ogóle porównać.

[b]

Odchodził pan z Wisły, która była na szczycie. Teraz też walczycie o czołowe lokaty, ale to jednak inny zespół. Da się porównać te drużyny?
[/b]
- To faktycznie dwie różne sytuacje. Wówczas na każdą pozycję mieliśmy po dwóch równorzędnych zawodników i w sezonie 2007/2008 ligę wygraliśmy z ogromną przewagą i na długo przed ostatnią kolejką. Teraz dopiero o to walczymy. Módlmy się, żeby nie było kontuzji i kartek, bo kadra jest wąska i jeśli wypadnie podstawowy zawodnik, to może być problem.

Semir Stilić nie ukrywa, że największy wpływ na jego przyjście do Wisły miał trener Smuda. W pana przypadku było podobnie?

- Wpływ na moje przyjście do Wisły mieli pół na pół trener Smuda i Paweł Brożek. Paweł już od pół roku zachęcał mnie, żebym przyszedł do Wisły. Mówił, że odbuduję się, bo będę jak u siebie i dzięki temu wszystko będzie łatwiejsze. Zadzwoniłem do trenera, który od razu był przekonany o tym, że mnie tu weźmie.

To długo się pan zastanawiał...

- To nie jest tak, że przez całe pół roku Paweł mnie namawiał. Po prostu pierwszy raz rozmawialiśmy o tym pół roku temu. Potem ciągle liczyłem, że trafię za granicę, ale po nieudanym pobycie w Birmingham City stwierdziłem, że ten czas mi ucieka i nie mogę pozwolić sobie na kolejne pół roku bez gry w piłkę.

Stadion, koledzy, właściciel, nawet trener znany panu z kadry - wiele się w Wiśle nie zmieniło, ale jest coś nowego, czyli baza w Myślenicach. Grał pan we Francji, Hiszpanii i Anglii - jak wypada porównanie?

- To jest baza zdecydowanie lepsza od tego, co mieliśmy w Levante. W Myślenicach jest wszystko, czego nam potrzeba. Nic się nie zmieniło - trenujemy w Myślenicach, ale gdzie się nie obejrzę, tam widzę znajome twarze.

Paweł Brożek namawiał pana na powrót do Wisły, a on sam kiedy wrócił do ekstraklasy, wrócił też do reprezentacji Polski. Pan ma podobny cel?

- Na razie z tym poczekajmy. Już idąc do Birmingham snułem takie plany, że najpierw wywalczę miejsce w składzie, a później wrócę do reprezentacji, a jak wyszło, to wiemy... Na razie skupiam się na odbudowaniu formy w Wiśle. Jak będzie dobrze, to może wtedy zasłużę na powołanie. Nie porzuciłem marzeń o grze w reprezentacji Polski, ale krok po kroku - na razie najważniejsza jest gra w Wiśle.

Górnik Zabrze i Lech Poznań przegrywają, a wy z Legią Warszawa uciekacie reszcie.

- Jeżeli głupio nie potracimy punktów, to będziemy grać o mistrzostwo.

Źródło artykułu: