W 2004 roku Jose Mourinho ściągnął Didiera Drogbę z Olympique Marsylia i miał duży udział w tym, że reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej stał się jednym z najlepszych napastników świata. Po ośmiu latach gry w Chelsea Londyn snajper opuścił Stamford Bridge, a rok później do The Blues powrócił "The Special". Los skojarzył obie wielkie postaci futbolu w 1/8 finału Ligi Mistrzów.
[i]
- Ze wszystkich trenerów, których miałem, Mourinho stawiam bezapelacyjnie na pierwszym miejscu. Jego filozofia była bardzo prosta - uczył nas nienawidzić przegrywania. O rywalach wiedzieliśmy wszystko i zawsze byliśmy świetnie przygotowani. Działaliśmy pod jego rządami niczym maszyna[/i] - wychwala Portugalczyka Drogba.
Dla niespełna 36-letniego piłkarza pojedynki z Chelsea będą ciężkie pod względem psychologicznym. - Miło jest rywalizować ze swoim byłym klubem, ale dla osób emocjonalnych, takich jak ja, to równocześnie bardzo trudne. Muszę być jednak profesjonalistą i szanować barwy, w których występuje - przyznaje gracz Galatasaray Stambuł.
W bieżącym sezonie Drogba spisuje się nieźle i udowodnia, że wciąż stać go na wiele. W rozgrywkach ligowych strzelił dotąd 8 goli, a w fazie grupowej Ligi Mistrzów zdobył 2 bramki i zaliczył 3 asysty. - Mój kontrakt wygasa latem tego roku i wtedy zadecyduję, co jest dla mnie najlepsze - przyznaje i nie ukrywa, że chętnie wróciłby do Anglii. - Nie da się zatrzymać czasu, ale boiskowa inteligencja i doświadczenie mogą pozwolić mi grać na wysokim poziomie jeszcze przez dwa czy trzy lata. Czuję się młodo, wciąż mam ochotę biegać za piłką jak dzieciak i sądzę, że poradziłbym sobie w Premier League - przekonuje.