Długo trwały rozmowy i negocjacje, ale wszystko wskazuje na to, że w ostatnim kwartale 2014 roku buldożery przy Olimpijskiej w końcu się pojawią.
Damian Bartyla: Chcielibyśmy, żeby nastąpiło to jeszcze szybciej, ale wiadomo, że procedura przetargowa jest od nas niezależna. Nie wiemy ile firm do przetargu przystąpi, ale my będziemy do tego procesu dobrze przygotowani. Realizujemy bardzo ciekawą koncepcję, która była miastu bardzo potrzebna.
Centrum sportowe w swojej funkcjonalności łączyć ma nie tylko stadion, ale też lodowisko i halę sportową.
- Będzie to obiekt wielofunkcyjny, który umożliwi nam nie tylko organizację meczów piłkarskich i hokejowych, ale także różnego rodzaju zawodów i wydarzeń w innych dyscyplinach sportowych. Jesteśmy przekonani, że miasto z takimi sportowymi tradycjami jak Bytom potrzebuje obiektu z prawdziwego zdarzenia i my do tego będziemy zmierzać.
Na Śląsku buduje się albo obiekty horrendalnie drogie, albo bardzo ekonomiczne. Wy zdecydowaliście się postawić na ten drugi wariant.
- Bytom jest dziś miastem ubogim. W latach 70. była to potęga przemysłowa nie tylko na Śląsku, ale na skalę całej Polski. Dziś musimy mierzyć siły na zamiary. Myślę, że obiekt na 10 tys. na polskie warunki jest wystarczający. Szkoda, że powstanie on tak późno. Gdyby został zbudowany za czasów naszej gry w ekstraklasie, to pewnie gralibyśmy tam do dzisiaj. Teraz musimy to naprawiać. Chcemy pierwsze łopaty wbić jak najszybciej i w perspektywie najbliższych dwóch lat nowoczesny obiekt w Bytomiu powstanie.
Duży wpływ na wyniki drużyny na wiosnę miał fakt, że z drużyną pożegnał się wówczas trener Jan Urban, który nie zaakceptował warunków, w jakich było mu dane pracować.
- Wtedy nieznacznie przegrałem wybory. Trener Urban uzależniał swoją przyszłość w klubie od wyniku wyborów, bo wiedział, że w wypadku mojego wyboru miasto zainwestuje w stadion i drużynę. To, co się działo potem było naturalną konsekwencją tego wyniku. Drużyna spadła do I ligi, a potem do II ligi zachodniej. Dzisiaj Polonia ma w osobie prezydenta miasta i sporej części rady miasta przyjaciela, co pozwala jej myśleć o sukcesie sportowym.
Nie obawia się pan, że scenariusz się powtórzy i w wypadku pańskiego ewentualnego wyborczego niepowodzenia na jesieni inwestycja zostanie wstrzymana?
- Takiego ryzyka nie ma. Ja inwestycję rozpocznę i wszystkie dokumenty w sprawie budowy zostaną podpisane jeszcze przed wyborami. Myślę, że pojawią się też na placu budowy pierwsze buldożery i będą kruszyć mury obecnych trybun bez względu na wynik wyborów.
Podobny obiekt stanął m.in. w Gliwicach, ale tak istnieje możliwość rozbudowy pojemności o kolejnych 5 tys. miejsc. Czy ten przy Olimpijskiej też takie możliwości będzie posiadał?
- Nie mamy w planach jego rozbudowy. Pamiętamy, że trwa modernizacja Stadionu Śląskiego i jeśli Polonia Bytom kiedyś rozgrywałaby mecz w Lidze Mistrzów - o czym wszyscy marzymy - to będziemy mogli go rozegrać właśnie na tamtym obiekcie. Stadion, który budujemy ma służyć drużynie i jej rozwojowi przez najbliższych kilkadziesiąt lat.
Ostatnio nie brakowało w temacie budowy obiektu różnych spekulacji. Wydawało się, że stadion jednak nie powstanie, tymczasem pojawił się nagły zwrot akcji.
- Cały czas konsekwentnie dążyłem do tego, żeby ten stadion w Bytomiu powstał. Miałem na uwadze trudną sytuację budżetową miasta i fakt, że nie wszystkim będzie się to podobało. Myślę, że miasto musi rozwijać się w różnych obszarach. Musimy stworzyć możliwości gospodarcze, by inwestorzy chcieli swoje środki lokować właśnie w naszym mieście i tworzyć nowe miejsca pracy. Cały czas musimy tworzyć też ciekawą przestrzeń publiczną dla ludzi. Mamy świadomość, że piłka nożna i hokej, to dyscypliny, którymi bytomianie żyją i jesteśmy zobowiązani stworzyć im odpowiednie warunki.
Wszystko to w chwili gdy Polonia Bytom gra w II lidze i na wiosnę będzie walczyć o utrzymanie.
- Ubolewam nad tym, że za czasów mojej prezesury nie mieliśmy takich warunków. Trzeba najpierw stworzyć odpowiednią bazę treningową i silne zaplecze, a potem myśleć o sukcesach sportowych na krajową skalę. Awans i dwukrotnie zajęte siódme miejsce, to w ówczesnych warunkach było mistrzostwo świata.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Dlaczego wówczas - w trakcie sukcesu sportowego - nie udało się pozyskać sponsora z prawdziwego zdarzenia?
- Trudno zaprosić inwestorów do krzywego, brudnego, śmierdzącego budynku klubowego. Mnie - jako prezesowi klubu - było wstyd, że muszę prowadzić klub w takich warunkach. Prowadziłem rozmowy z wieloma sponsorami, którzy byli gotowi wejść w klub. Zazwyczaj jednak po pierwszej wizycie na stadionie temat upadał. Podobnie było z piłkarzami, których chcieliśmy pozyskać. Wielu z nich uciekało nam, widząc w jakich warunkach mieliby trenować i rozgrywać mecze ligowe. Dlatego później najpierw podpisywaliśmy kontrakty, a potem dopiero pokazywaliśmy piłkarzom bazę. Musi się to definitywnie skończyć i trzeba miastu, oraz jego mieszkańcom stworzyć dogodne warunki do uprawiania sportu profesjonalnego i amatorskiego.