Pojedynek Górnika Zabrze z Pogonią Szczecin sprzed blisko jedenastu lat wciąż żyje w pamięci kibiców Trójkolorowych. Trudno się temu dziwić. Zmagająca się wówczas - podobnie jak dzisiaj - z trudną sytuacją finansową śląska drużyna rozbiła na własnym boisku zamykającą tabelę ekipę ze Szczecina dziewięcioma bramkami.
Jednym z ojców zwycięstwa zabrzan był Adam Kompała - zdobywca trzech bramek i autor trzech asyst w tym spotkaniu. Wyprzedził wówczas o bramkę i asystę stawiającego pierwsze kroki na boiskach elity Adriana Sikorę, a ozdobą meczu można było uznać trafienie ustawionego tyłem do bramki Marka Koźmińskiego, który piłkę do siatki skierował... piętką.
- Wyszedł nam wtedy mecz idealny i to nie tylko mnie, bo cała drużyna zagrała znakomicie - wspomina w rozmowie z naszym portalem Kompała.
Po meczu zabrzanom towarzyszył jednak niedosyt, bo goli mogło być... trzynaście. Trzykrotnie piłka trafiała jednak w słupek, a raz w poprzeczkę szczecińskiej bramki. - Mogliśmy przejść do historii klubu, jako drużyna, która odniosła najwyższe zwycięstwo w historii, ale zabrakło trochę szczęścia. Szkoda, ale i tak wielu z nas będzie ten mecz wspominać jako jeden z najlepszych - jeśli nie najlepszy - w swoim życiu - przyznaje były król strzelców ekstraklasy.
Trudno nie nadmienić, że Pogoń prowadzona wówczas przez - zmarłego przed kilkoma miesiącami - Jerzego Wyrobka zanotowała rekordową liczbę porażek i z ligi spadła zdobywając przez 30. kolejek zaledwie... dziewięć punktów. O obrazie tamtego zespołu może najlepiej świadczyć fakt, że mecz w Zabrzu szczecinianie kończyli bez żadnego, nawet niecelnego (sic!) strzału na bramkę Piotra Lecha.
Dziś Portowcy znajdują się w gronie drużyn, które powinny liczyć się w walce o miejsce w strefie 1-4 tabeli T-Mobile Ekstraklasy po fazie zasadniczej. - To będzie dla Górnika bardzo trudny mecz. Pogoń jest na fali, stwarza sobie dużo okazji, choć ostatnie dwa mecze zremisowała. Trzeba mieć na uwadze, że w bardzo dobrej formie jest Marcin Robak. Zabrzanie z kolei gdzieś formę z jesieni zgubili. Tracą dużo bramek, niewiele ich strzelając - analizuje 40-latek.
- Myślę, że pod wodzą nowego trenera chłopaki powinni się przełamać i wygrać pierwszy tej wiosny mecz. Powtórki sprzed jedenastu lat na pewno nie będzie. Stawiam na skromne 1:0 po bardzo ciężkim meczu - puentuje były gracz 14-krotnego mistrza Polski.